A szczęście?
Właśnie.
Szczęście też ma tak wiele odcieni, postaci.
W tak wielu miejscach może się znajdować. W tak różny sposób nas dosięgać i w końcu dotykać.
Dlaczego tak trudno patrzeć równolegle na wszystkie gatunki szczęścia?
Dlaczego łatwo skupić się na jednym i myśleć tylko o nim, podczas gdy wokół dzieje się tak wiele innego.
Żyjemy jakimiś okresami, żyjemy czymś. Zawsze czymś. Ile gatunków szczęścia nie trafia do naszych oczu, bo zakładamy okulary z filtrem.
Tego roku potrzebuję powodzenia w pracy. W tym miesiącu muszę zrealizować projekt. Tego dnia chcę cieszyć się wyjazdem z bliskimi. Tego dnia chcę porozmawiać z przyjacielem.
A po drodze?
Po drodze mijamy tyle innych szczęść.
Dziś słucham jazzu, jutro patrzę tylko na nowoczesne obrazy.
Nie mogę tego dnia zachwycić się pięknem wnętrza starego kościoła, bo czekam na szczęście, które da mi wieczorne spotkanie.
Jesteśmy trochę jak w zoo. Jakbyśmy przyszli do zoo pooglądać psa.
Co z resztą?
Warto zacząć uczyć się patrzeć szeroko.
Dać się dosięgnąć.
Nieskończona ilość rodzajów. Barw.
Dlaczego myślisz, że znasz już wszystko, co może cię uszczęśliwić?
Nie znasz jeszcze wielu rzeczy.
Najbardziej nie znasz tych, które znasz najbardziej.
Naprawdę.
Smutek? Ważny i piękny, jednak wciąż zbyt bardzo okłamujący nas o swojej dominacji. Nad wszystkim.
Niech trwa. Niech uczy. Niech mobilizuje, ale niech nie określa wszystkiego.
***
Kiedy czekasz na zachwyt, jaki ma ci przynieść zachód, nie zapomnij spojrzeć na wschód. Tam niebo jest jeszcze bardziej tajemnicze. Zaniedbane przez obserwatorów. Wołające o uwagę.
***
Piękny czas się zbliża. Już daje o sobie znać.
Już przejawia swoje dobro.
Szczerość życzeń.
Dawanych i przyjmowanych.
Trwamy w przytuleniu.
Chcę tak na zawsze...