Doceniam błędy. Ach, cenię błędy. Każde niepowodzenie jest jak esencja życia. Z niej staram się wyciągnąć jak najwięcej. Wszystko, czego doświadczam uczy mnie.
Cały dydaktyzm niepowodzeń jest właśnie czymś, z czego powinniśmy czerpać. Istnieją jednak pewne warunki:
§ Zdać sobie sprawę, że jeśli jest źle, tzn, że żyjemy. Życie nie jest utopią. Ciesz się, że żyjesz!
§ Mieć wokół ludzi, którzy pozwolą na sytuację rzucić inne światło i z głazu, który masz na plecach, zrobią kolorowy kamyczek do zachowania na pamiątkę.
§ Wiedzieć, że nic nie jest bez powodu.
§ Za wszelką cenę starać się wyciągać wnioski, szukać sensu, bo on zawsze jest.
§ Pokochać rzeczywistość i przyjąć do siebie to, że każda sytuacja jest dla naszego dobra, ma nas uczyć.
Kolejny punkt w moim niematerialnym notatniku życiowym to umiejętność cieszenia się z małych rzeczy.
Ha! Banalne. Niesamowicie potrzebne. Cieszę się z tylu rzeczy, że naraz wielkie smutki stają się małe i śmiesznie nieważne. Cóż teraźniejsze, głupie problemy przy wieczności. Moje szczęście jest gdzie indziej. Nie w sukcesie w nauce, nie w sławie, nie w wyglądzie, nie w pieniądzach. O, bardzo szczerze to wypisałam.
Moje szczęście jest gdzie indziej. Nie widać go, ale jest bardziej prawdziwe, niż to 'NA JUŻ'. Dążę do tego szczęścia, moim przewodnikiem jest nadzieja, moimi drogowskazami - słowa, moimi przystankami - ramiona przyjaciół, moim katharsis - proste, ciche łzy.
Hmm... Skąd u mnie ta pewność? A właśnie! To sekret. Uwielbiam ten SEKRET. Kocham tę tajemnicę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz