czwartek, 13 czerwca 2013

Sałatka owocoooowa.

Pomyślałam, że przez natłok wrażeń, obowiązków, zdarzeń, szkolnych poprawek, chwilę tu nie zaglądałam. Wszystko w koło bardzo mnie inspiruje! CZERWIEC, ach jak kocham ten miesiąc. Naprawdę, tak kocham. Można kochać miesiąc, choć w tym roku nie rozpieszcza. Maj i czerwiec są rodzeństwem, wszyscy ludzie wtedy są inni, piękniejsi, jaśni. Dlaczego ludzie są tak jaśni? Obcy ludzie uśmiechają się do mnie, dorośli na rynku w Krośnie nagle stają się dziećmi bawiąc się wokół fontanny. Zaznaję tyle życzliwości. Dziękuję za tę życzliwość. Nie pozwolę też, by ta karuzela ocen zepsuła mi czas wchodzenia w dorosłość, czas pięknego słońca i najlepszych chwil w życiu. Przeżywam to gdzieś obok. Jest bo jest, trochę martwi, ale DYSTANS jest moim nowym, dobrym kompanem.

Usiąść chwilę i oddać się nurtowi muzyki. To warte chwili. To warte dłuższej chwili. Nawet kosztem krótszej nocy. Pamiętam, że cisza też jest muzyką. Wsłuchuję się w nią. (Szum liści poruszanych wiatrem i śpiewające ptaki wliczają się do ciszy?)

Hmm... wiecie co zauważyłam? A to, że jeśli wpartujemy się zbyt w swój nos, widzimy tylko swój nos, nasz nos jest punktem kulminacyjnym, urośnięty do rozmiarów nadnaturalnych, powoduje pewne schorzenie. Egoizm i pycha, tak głęboko w nas zakorzenione, tak pielęgnujące nasz nos, właśnie ten, który pielęgnowany rośnie, staje się coraz ważniejszy, wywołują chorobę oczu. Oczy ducha, oczy osobowości.
Tak, nie patrz na swój nos, bo nabawisz się ZEZA.
Są też inni ludzie warci uwagi, nie istniejesz tylko ty, a okuliści niech idą na emerytury.

Wcinam czerwcową sałatkę owocową i dziękuję, że zaglądacie :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Orkiestra nurtu rzecznego

Czas to z jednej strony coś niewidzialnego i nieuchwytnego, coś co mogłoby stanowić definicję abstrakcji i antonim namacalności. To coś, co ...