sobota, 18 maja 2013

Anatomia przekazu.


Jedną z moich funkcji życiowych jest oddychanie muzyką. Jemy, chodzimy, rozmawiamy, siedzimy, śpimy, czytamy, leżymy, itd. Każdy z nas jednak ma gdzieś w sobie tę dodatkową funkcję życiową. Dla jednego to polityka, dla innego matematyka, dla jeszcze innego historia, kino albo snowboard. Moja jest inna... Gdybym teraz zabawiła się w reporterkę telewizyjną, stanęła na ulicy z mikrofonem i kamerą i zrobiła sondę: "Czym się interesujesz?", 40% odpowiedzi brzmiałoby: "sportem", drugie 40% "muzyką", a pozostałe 20% to "inne" (może hemoglobina i mistyfikacja :P). Widać, muzyka jako zainteresowanie jest bardzo częstą przypadłością, ale jest to tak powierzchowne stwierdzenie, uniwersalne, na 'odczep się', że gdyby tak głębiej się zastanowić, to 90% KOCHAJĄCYCH wręcz muzykę słucha radia RMF FM do porannej kanapki, a badziewny komercyjny kawałek Lady Gagi popija niedoparzoną w pośpiechu herbatą, to wszystko.
Sama nie jestem znawcą. Nie interesują mnie nazwiska wokalistów kultowych zespołów, nie uczyłam się nigdy nut, nie mam ulubionego zespołu, ani też ulubionej piosenki. Jak już wspomniałam, nie interesuję się muzyką jako dziedziną nauki, zbiorem piosenek czy też kultem jednostek w tej dziedzinie. Ja ODDYCHAM dźwiękami, współbrzmieniami, barwami głosów, wszystko to jest dla mnie przeżyciem. Do tego przeżycia dążę na co dzień. Wiecie, można na sprawdzianie z historii czy chemii nagle zorientować się, że siedzi się już 15 minut nad pustą kartką, a w głowie brzmią trzy dźwięki na przemian, które nagle stały się niesamowicie piękne. To tak jak ze smakami, łączone ze sobą odbieramy inaczej niż osobne. Muzyka też ma smak. Ma kolor, kształt, czasem obraz.

Dlaczego anatomia? Utwory w swej anatomii dzieli się na trzy sfery: melodia sama w swoim brzmieniu, tekst w swoim przekazie i formie oraz 'to coś', czego pewna część społeczeństwa nie zauważa, ponieważ nie ma odpowiedniego zmysłu. Tak jest świat zbudowany. Na dzisiejszy wieczór, zostawiam Was z dziełem, który jest pięknie ułomny o sferę drugą, jednak sfera trzecia dominuje nad wszelkimi brakami (jeśli tak mogę to nazwać). Zachęcam do utworzenia sobie własnego intymnego teledysku w umyśle... I to jest właśnie to, o co chodzi. Pozdrawiam wszystkich, którzy posiadają szósty zmysł koneserów ;)

4 komentarze:

  1. Bardzo trafny :) Włożyłas w napisanie go podwójnie Więcej emocji i uczuć, Więcej niż dawałas je dotychczas. Takie przynajmniej mam wrażenie. Czekam niecierpliwie na kolejną notkę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Karola świetnie piszesz ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. 100% prawda. a piosenka rozpływa się w uszach, że tak powiem :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie spodziewałem się, że ktoś w Polsce odkrywa takie "perełki", melodia mi znana. Doskonały gust.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Orkiestra nurtu rzecznego

Czas to z jednej strony coś niewidzialnego i nieuchwytnego, coś co mogłoby stanowić definicję abstrakcji i antonim namacalności. To coś, co ...