Błękit. Mój ulubiony kolor. Od kiedy? Od zawsze.
Pamiętam, że kiedy uczyłam się, że barwa niebieska jest barwą zimną, nigdy się z tym nie zgadzałam.Myślę, że kiedy widzę niebieski od razu kojarzy mi się z niebem, ale niebem nie pochmurnym, tylko czystym, rozświetlonym przez słońce.
Lato i takie właśnie niebo kojarzy mi się z charakterystycznym zapachem. Nie chodzi tu o zapach świeżo skoszonej trawy, kwiatów, truskawek... Nie chodzi też o zapach powietrza po burzy, ani o zapach wysokich traw palonych przez słońce. Nie umiem go opisać. Zawsze myślałam, że jest to zapach tego nieba, błękitnego nieba. Dziecinne, ale pozostało do dziś.
Uśmiecham się do monitora!
Chcę mieć błękitne okiennice. Z szorstkich desek, nierówne, nieidealne. Sama je pomaluję, sama wybiorę farbę. Kupię wielki pędzel i sama pomaluję, właśnie w słoneczny dzień. Aż ciepło robi się na sercu.
Tak, będę mieć błękitne okiennice!
Zamiast myśleć nad przyszłością, przynajmniej o nią zadbać, ja rozmyślam o tym, jak ładnie na tle takiego błękitu wygląda rumianek i maki. Rumianek chyba jest faworytem. Ot, taka wiejska, prosta dziewczyna, której wiele do szczęścia nie potrzeba, którą zadowala ładna pogoda, ciche, przyjazne miejsce i uśmiech na twarzy przyjaciela. Wakacje są piękne, pełnia życia. Pełnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz