Codziennie patrzyła w lustro. Zastanawiała się, czego jeszcze jej brakuje. To nie takie, tam za dużo, tam za mało. Jej skóra była jasna, gładka, jednolita i miękka. Wiele osób jej zazdrościło, jednak pomyślała, że to przecież nie jest piękne. To nudne. Musiała coś ze sobą zrobić. Przecież, to, co mają wszyscy jest nudne. Postanowiła zająć się swoim ciałem. Włosy zafarbowała na trzy różne kolory, z każdej strony przycinając inaczej. Ciągle coś było nie tak. Postanowiła zrobić coś odważniejszego. Przekłuła uszy w wielu miejscach. Dalej nuda. Postanowiła przekłuć także nos, brew, wargę i pępek. Nic się nie zmieniało. Kilka dziwnych spojrzeń, kilkusekundowe zainteresowanie dwóch znajomych, które dla niej nie miały przecież znaczenia. Tak, pójdę dalej! - pomyślała. Zrobiła tatuaż. Jeden, potem dwa i cztery. By zamanifestować swoje NOWE piękno, zdjęcie wrzuciła na facebook'a. Dziwne. Tylko 89 like'ów? No nie, nie tak to miało wyglądać! Przecież miała poruszyć serca wszystkich znajomych, a miała ich 1000. Życie jest niesprawiedliwe... - stwierdziła. Niestety, nawet górnolotnie brzmiące hasła wytatuowane na plecach, nadgarstku i za uchem nie pozwoliły znaleźć jej przyjaciół o podobnych poglądach. Może nawet nikt nie zdążył przeczytać owych złotych myśli. Przecież tak bardzo się zmieniła, tak bardzo chciała zaimponować innym, pokazać się. No cóż, jakoś nikt się nie przejął. A ona została, taka oszpecona. Zapodziała swoje prawdziwe piękno, piękno, które już przecież dostała. Tak, pewnie myślała, że jest lepszą kreatorką, a od wyglądu zależy wszystko.
Historia tej dziewczyny to historia większości z nas. Jedni podjęli już kroki, inni zapewne trwają jeszcze przed lustrem zastanawiając się, co zmienić, by zostać zauważonym.
Po co to robić? Po co, pytam. Tak przykro patrzeć. Przykro mi jest patrzeć. Często chcę zapłakać patrząc. Nie poznając, a patrząc. Tylko patrząc.
Moje wnętrze się liczy. To ono jest prawdziwe. Dla mnie ważne jest, co wytatuuję na sercu. Najpierw chcę wyrzeźbić serce. Moje własne, od wieków przez Kogoś zaplanowane. Moim zadaniem jest rzeźbić je, przywołać do porządku. Ciągle na nowo przywoływać.
Zaczynam od początku. Początek też jest ważny. Muszę zacząć, by iść dalej. Początki zaś są trudne. Nie chcę rysować tu ręką na piasku. Nie tworzę tak. To nie mój styl. Powiesz mi, że daje to bardzo efektowne rezultaty? Ba, mało powiedziane... Ale zobacz, jakże one są ulotne. Najmniejsza fala ledwie muśnie moje dzieło, a ono nagle znika, zamazuje się i wygładza. Zaraz zaraz, jeszcze przed chwilą tu było!
No tak, przecież Tato już kiedyś mówił mi, bym nie budowała na piasku. Ach, jak ja łatwo zapominam, jak łatwo wszystko ulatnia się z mojej świadomości. Nawet w podświadomości się nie zapisuje. Teraz jednak już wiem, moim fundamentem nie będzie piasek, chcę serce mieć utwierdzone tak, by nic go nie wzruszyło.
Nie chcę mieć serca z kamienia. To nie to. Chronię przed błędną interpretacją. Pragnę siebie głęboko utwierdzonej, zakorzenionej. Właśnie. Jak TO serce. Ono jest wyrzeźbione i ustanowione.
Tak, od dziś sama pracuję! Nie pozwolę, by fala zmyła to, co kiedyś usłyszałam. Nie pozwolę by jacyś ludzie odebrali mi najwyższe wartości. NIE POZWOLĘ! Właśnie, będę tatuować moje serce Twoim Słowem. Pragnę, by Pan całe moje wnętrze zapisał Sobą. Właśnie, bo czuję, że to dla mnie będzie najodpowiedniejsze. Sama muszę tylko pozwolić. Na tym polega moja praca. Jeśli trzeba, niektóre treści wypal. Po prostu, przyłóż je, jak gorące żelazo. Przez chwilę mocno zaboli, to nic. Wszystko gwoli trwałości. Na tym to polega. A jeśli wypalenie będzie nikłe dla mojego ciągle sprzeciwiającego się środka - wyryj. Wyryj dłutem swoje Słowo. Pozwalam, chcę, pragnę. I już nie chcę zapominać. Nie mogę żyć w taki sposób, by robiąc coś nagle zdawać sobie sprawę, że mój palec znów pisze po piasku, że znów robię coś prostego, łatwego. Nawet nie wiem, kiedy zmieniam materiał pracy. Ta moja dziecinna nieświadomość... Ha, przecież to na moją zgubę. Wtedy fale mnie zabiją, zatopią, a tego nie chcę, bo chcę żyć! Czyż to takie dziwne? Przecież powołałeś mnie do życia, jak każdą swoją oblubienicę i oblubieńca.
Nigdy, przenigdy nie chcę już brudzić rąk w piasku, taplać się w tym, co nie przyniesie korzyści. "Wszystko można, ale nie wszystko przynosi korzyść." Pragnę skupić się na wnętrzu i pozwolić robić sobie tatuaże ;)
Zastanawiam się, jak Bóg musi być wielki, że przez tyle wieków nieustannie pochyla się nad naszą nędzą, a przecież ani trochę nie boli Go kark...
P.S. Dziękuję za drugi tysiąc i Wasze przemiłe komentarze. Jesteście moją codzienną motywacją!
Wielkimi krokami do wakacji ^^