Czym jest człowiek, który nie ma własnego zdania?
Czym jest człowiek, który nie ma własnego charakteru? Czy brak charakteru jest jego charakterem?
Złudne.
Czym jest człowiek, który w każdej sytuacji mówi coś innego?
Kiedy mówi prawdę? Czy mówi prawdę? Czy wie, czy mówi prawdę? Czy zna prawdę?
Czym jest człowiek, który nie wie kim jest i dlaczego jest?
Czym jest człowiek, który tylko trochę jest?
Czym jest człowiek składający się z niewyjaśnionej pogardy do wszystkiego poza nim samym?
Czym jest w nim pogarda? Skąd się bierze?
Czym jest człowiek, taki, że jest, ale jakby go nie było?
Nie ma nic do powiedzenia? Nic nie twierdzi?
Czym jest człowiek, który nie ma żadnego zdania?
Nie wiem czym jest, ale wiem, że jest ich wielu.
Chyba się ich boję...
***
Odkryłam, że pytania ładnie brzmią.
Twierdzenie brzmi czasem zbyt pewnie, chociaż jest pomocne, gdy chcę cię uspokoić...
Wykrzyknienia są brutalne, zbyt ostre, chociaż są pomocne, gdy chcę wyrzucić z siebie emocje...
Pytania jednak brzmią jakoś ciekawie.
Ładne jest brzmienie pytań. O, i ta podwinięta końcówka.
Coś tajemniczego.
I zwykła ciekawość.
Bardzo poważny i ważny dla mnie temat.
Hmm... Nie wiem nawet od czego zacząć.
Chodzi o coś, co przemawia. Jak przemawia, do kogo przemawia.
Tyle akcji, pogadanek, przemówień, ulotek, spotkań, koncertów, rozmów, modlitw, działań w związku z dzieleniem się Dobrą Nowiną z innymi.
Ewangelizacja.
Wszystko to jest piękne, dobre, sama biorę w tym udział, ale...
Słyszałam w życiu wiele świadectw, przeróżnych (i za te wszystkie chwała Panu), tylko zauważa się w nich pewien schemat. Częsty schemat.
Wiecie co? zbyt dużo świadectw dla jednego słuchacza w krótkim czasie to nie jest dobra rzecz.
Siedzisz i słuchasz dziesiątej z kolei osoby, która naprawdę miała zrujnowane dzieciństwo lub inne ogromne problemy. W każdym z tych przypadków dowiadujesz się o ogromnych cudach. Zaraz, zaraz...
Czy przypadkiem Ci to nie spowszedniało?
Właśnie.
Piszę o tym po to, by zachęcić do trenowania swojego myślenia. Wielką umiejętnością jest wczuwanie się w czyjąś sytuację. Każda historia ludzka jest bardzo odrębna, choć niekiedy podobna, całkiem inna. Przenigdy nie można patrzeć na takie historie schematycznie.
Co jednak jest dla mnie najważniejsze w dzisiejszym wpisie.
Z moich dogłębnych obserwacji wynika, że są dwa główne rodzaje takich świadectw.
Pierwsza kategoria to te wszystkie, które prowadzą od "podziemia" na powierzchnię.
Co to znaczy?
Chodzi o wszystkie opowieści, historie życia, gdy ktoś stoczył się na dno, a potem nawrócony dotarł do czegoś dobrego, a teraz zaczyna się wznosić coraz wyżej i pracować nad sobą.
Oczywiście, nie uogólniam, nie zrobiłabym tego. Jednak te świadectwa, choć mocne i dosadne nie zawsze są w stu procentach trafne dla przeciętnej osoby.
Zaraz wyjaśnię o co mi chodzi.
Jestem sobie Jan Kowalski. Chodziłem do szkoły, coś tam się uczyłem, orłem nie byłem. Potem były studia, trochę się uczyło, w sumie to się piło. Potem łapałem jakieś tam prace. W międzyczasie pojawiła się rodzina, żona, którą kocham, ale w sumie nie wiem dlaczego i dzieci, które codziennie odwożę do szkoły choć w sumie nie wiem po co.
O to właśnie chodzi.
Co takiemu Kowalskiemu z dziesięciu świadectw o wielkich dziełach Bożych, skoro zachwyci się nimi parę sekund i zapomni, bo nie są one adekwatne do jego codzienności.
"Ach, ten to miał przerąbane, dobrze że się tak nawrócił i dobrze, że ja nie muszę..."
BŁĄD! Oby nigdy żadne świadectwo nie doprowadziło nas do takiego myślenia! Każdy musi się nawracać w każdej chwili, wiem to na pewno.
Tutaj pojawia się potrzeba na świadectwa z drugiej kategorii.
Te są dla mnie ogromną motywacją każdego dnia.
Od razu podam przykład: Kamil Stoch.
Człowiek, który mówi niewiele, za to wiele robi.
Ktoś kto nie musiał stoczyć się na dno by odnaleźć Boga, za to jest tak Nim przepełniony, że otwarcie przed całym światem, TAKIM światem mówi po otrzymaniu dwóch złotych medali, że dziękuje za to Bogu, który tak wiele dla niego uczynił.
Jedno zdanie.
Jedno zdanie płynące z ust kogoś, kto tyle osiągnął.
To świadectwo całego życia w kilku słowach. Takie głębokie!
Zobaczcie, to świadectwo "z poziomu zero, na najwyższe piętra".
Dziś może żyję przeciętnie, normalny dom, normalna szkoła, normalni rodzice, normalne rodzeństwo, zwykła praca, normalna żona, przeciętne dzieciaki. Do takiego życia bardzo trzeba Pana Jezusa!
On je ubogaci! I wszystko to, co było szare i nie miało sensu, nagle stanie się wielką misją!
Mówię o tym, bo dziwne dla mnie jest myślenie, że wiara musi być tylko dewotycznym przesiadywaniem w kościele i bezmyślnym klepaniem różańców. Wcale tak nie jest.
Każdy jest powołany do życia. Do życia, nie do stagnacji.
LemON śpiewa: "istnieć nie znaczy żyć".
Chciałabym dziś, żeby jak najwięcej osób pomyślało o życiu takich ludzi jak Kamil Stoch. O tym się nie mówi, ale wiele sław bierze udział w akcji "Nie wstydzę się Jezusa", dzielą się swoim doświadczeniem, życiem wiary i są w pełni rozwinięci zawodowo. Artyści, którzy tworząc wiedzą, że ich talent jest darem Bożym.
Spójrz na wiarę dziś trochę inaczej. Tak czysto, świeżo, bez stereotypów. Osobiście polecam :)
Jest to dla mnie ważne, bo sama swoje życie buduję na takiej podstawie.
Polecam własnie, by spojrzeć na życie jak na misję. Polecam też, by spełniać swoje pasje, szczególnie oddając się Panu Bogu, bo to przecież od Niego dostajemy talenty, zainteresowania. To wszystko wtedy ma sens i rację bytu.
Jestem pewna, że warto spojrzeć na życie tak jak patrzy na nie Kamil Stoch, by kiedyś stać na najwyższym stopniu podium, ze złotem na piersi i móc dumnie powiedzieć, że zawdzięcza się to wszystko samemu Stwórcy!
***
To naprawdę już prawie dwa miesiące od zakończenia roku szkolnego? NAPRAWDĘ?!
Wszystko jest po raz pierwszy i po raz ostatni. I to jest piękne!
Ciekawe jakie to uczucie nie mieć muzyki w sercu... Nie wyobrażam sobie takiego świata. Podziwiam teraz każdego, kto nie ma w sobie zachwytu do tegoż piękna, a żyje. Nie męczy się?
Pięknie tak posłuchać czegoś kształtnie doskonałego. Pięknie mieć do czynienia z żywą muzyką. Pulsującą. Jednego nie umiem tylko w sobie zaakceptować. Nie lubię rywalizacji w muzyce, choć wiadomo, zawsze będzie i jest potrzebna.
Mimo wszystko, majestat wzniosłości muzyki jest o wiele wyżej niż jakakolwiek rywalizacja, czy porównywanie. Wszystko co czyste, jest dobre.
Lubię ludzkie uśmiechy. Lubię być tam, gdzie czuję się sobą. Lubię na nowo odkrywać nowe lądy. Od miesiąca mam wakacje. Choć wakacje kojarzą się z plażą i palmami, mi kojarzą się z normalnym życiem. Takim, w którym obowiązki są przyjemnością i odwrotnie ;) Bonusem ostatniego czasu jest poznanie nowych ludzi. Kocham poznawać nowych ludzi!
Wasze miłe słowa i motywacja są dla mnie skarbem jakich mało. Co robię? Kocham.
Improwizujmy!!!
*** Unosił się jakoś jaśniej. Unosił się coraz wyżej. Niebo było nieco rzadsze. Oddychał ciężej. Z drugiej strony czuł, że oddycha głębiej i dosadniej. Tak, te dylematy. Odkrywając nowe sfery jesteśmy bogatsi o coś więcej niż pieniądze. On wie, że gdyby stał w jednym miejscu, nie eksperymentował, nie walczył z samym sobą, nie odkrywał - przestałby żyć, przestałby już oddychać. Jakkolwiek oddychać.
Ponad wszystko cenię subtelność. Ponad wszystko dostrzegam delikatność. Jest pewne uczucie, którego opisać nie potrafię, a jest ono przewodnie dla mojego życia.
Mieszanka piękna, uczucia, zaangażowania, wkładania całego siebie, opanowująca mózg, opanowująca całe ciało, rzeczywistość.
Żeby żyć, trzeba czuć. Widzieć.
Ja widzę. Po prostu widzę.
Widzę, słyszę, czuję.
I co?
Jestem cholernie z tego dumna!
Tyle oschłości wokół. W ludziach. Bo o tę oschłość mi chodzi właśnie. Co się stało? Co się dzieje?
Tragedia. Paranoja. Walczmy z tym, W A L C Z M Y ! ! !
Ciężko mi czasem mówić o czymkolwiek. W języku polskim (jakże bogatym zresztą) brakuje jeszcze wielu słów.
Tyle uczuć i zjawisk wokół, które z serducha chciałabym opisać. Opowiedzieć. Nie umiem, nie znam słów.
Jedno z nich, choć przybliżę. To coś, co odczuwa się, gdy dostrzega się uśmiech na twarzy małego dziecka. To, co czuje się, gdy dotykasz pięknego kwiatu, gdy dociera do ciebie niesamowity głos. To coś, gdy obcy człowiek jest dla ciebie miły, i już czujesz jego sympatię. To coś, co czujesz tak bardzo głęboko, że samemu dotarcie to tego zajmuje ci garstkę czasu. Paradoksalnie, bo przychodzi nagle.
To uczucie, gdy widzisz ogrom czegoś. Po raz pierwszy w życiu spojrzałeś na morze. Ogrom. Po raz pierwszy w życiu spojrzałeś na gwiazdy w ciemną noc, daleko od świateł miasta. Ogrom.
To coś, co jest najpiękniejsze w muzyce, w śpiewaniu.
Nie w śpiewaniu towarzyskim, nie w śpiewaniu kolęd w rodzinie, nie w śpiewaniu na imprezie (choć każdą z tych form cenię). Cichy kącik, ty sam ze sobą. Chodzi tu o UBIERANIE UCZUĆ W DŹWIĘKI.
Uczuć tych pośrednich, nie do końca jasnych dla samego ciebie.
To uczucie, gdy nagle uderza cię miłe wspomnienie, uśmiechasz się.
To zdumienie estetyczne, które ogarnia cię, gdy dotrzesz na szczyt góry i obserwujesz jedyny w swoim rodzaju widok.
Mogę pisać o tym ciągle. Rok, dwa, pół życia, całe...
Odkryłam, że nie potrafię już prawie porozumiewać się z ludźmi, którzy nie czują.
Stoisz obok mnie, patrzysz i nie widzisz. Mnie w tej sekundzie przenika jakby miecz.
***
Chciałabym dziś, tak z głębi serca, poprosić każdego, kto to czyta. Każdego kto zna tego, kto to czyta.
Proszę, zacznijcie czuć. Powróćcie do swojej duszy z lat dziecięcych. Odkopcie to, co głęboko, ale to co JEST, to coś, co jeszcze CZUJE.
Każdy z niepowtarzalną, inną wrażliwością. Każdy bezinteresowny, każdy serdeczny, każdy otwarty, nowy świat.
Wierzę z całego serca w to, że MOŻEMY ZMIENIĆ ŚWIAT. Inspirować go!
Co ja mogę? Możesz wszystko! Zacznij od siebie, a wtedy wszędzie tam, gdzie się znajdziesz zapanuje Twój świat.
Tworzenie jest ważne. Bez niego nie ma życia. Twórz świat wokół siebie, nie tylko krytykuj to co jest.
Tak, tutaj są emocje. Nie te puste. Również nie te oczywiste. Tylko te, które są warte odkrywania.
Patrz na niego, słuchaj, całym sobą. Zrozumiałeś?
***
Ja znów o rok starsza, jakoś dziwnie, obco.
A tort pyszny!
Wakacje, ale brakuje nudy. Napięty grafik :)
To pięknie!
Niedługo szykuje się śpiewanie. Napięte nerwy :)
Też pięknie!
Wreszcie mogę żyć na 100%.
Najpiękniejsza jest przyjemność ze śpiewania poza rywalizacją, poza tymi wszystkimi spinami, minami, pozorami. Poza stresem. Tylko w swoim świecie, w swoim żywiole.
Jeszcze stolica do odwiedzenia w międzyczasie. Piękna pogoda, upały. Żyjemy :)
Mówisz, że tęcza jest ciekawa, tajemnicza.
Mówisz, że składa się z wielu barw, których granice ciężko odróżnić.
Mówisz, że powstaje niezauważalnie i znika tak nagle.
Mówisz, że nikt do końca nie wie, gdzie się zaczyna i gdzie kończy.
Mówisz, że jest rozszczepionym światłem, ale próbujesz jej dotknąć.
Mówisz, że żeby powstała, potrzeba dwóch stron: słońca i deszczu.
Mówisz.
A wiesz? Ktoś kiedyś porównał MIŁOŚĆ do TĘCZY. Mądry ktoś.
Waga słów, bagaż emocjonalny, wszystko. Słowa. Lubię słowa. Lubię słowa, ale te dobre, ładne, delikatne.
Słowa mogą mieć różną wagę. Słowa, zdania, całe wypowiedzi. Wiecie, że mówienie o wynoszeniu śmieci w sposób wzniosły może być całkiem sporym nietaktem. Ważne zaś sprawy, dotyczące całego życia, wielkich wymiarów, nie można traktować jak śmieci, nie można mówić o nich ot tak, gdyby to błahostki.
Istnieje jednak wielki paradoks.
Czasem największe uczucia, ważne wieści trzeba określić prostymi słowami. To, co wymaga przekazania dużego bagażu emocjonalnego, tego negatywnego i pozytywnego warto zmieścić w prostych kilku słowach.
Każdy człowiek jest w stanie przyjąć w jednym momencie określoną ilość informacji.
Jeśli przekazujesz informację o ciężkim wypadku bliskiej osobie, nie opisujesz, co kto czuje, jak wygląda stan rzeczy z całą dokładnością. Nie mówisz o pogodzie, nie mówisz o tym, co robiłeś, gdy o tym się dowiedziałeś.
Tak samo jest w przypadku pozytywnych emocji.
Ludzie, którzy bardzo się kochają często spotykają się po to, by sobie po prostu pomilczeć.
W piosenkach zespołu LemON urzeka mnie m.in. to, jak wokalista wyraża emocje. Sam jest tym, o czym śpiewa. Potrafi w ciągu sekundy zmienić się w kogoś innego. Bawi się nastrojami. Tekst tworzył na podstawie własnych doświadczeń. Co jest ciekawego?
Np. w utworze "Litaj ptaszko". Burzliwa melodia, tyle wrażeń, tyle światów w ciągu kilku minut.
Słowa?
Jest ich niewiele i są proste, ale jak wiele wyrażają!
Utwór mówi o kobiecie, która zostawia mężczyznę dla innego. Ten nazywa ją ptaszyną i mówi jej: leć!
Leć! Jesteś wolna! Ja zostanę sam. A my w tym czasie słyszymy jego ogromny żal i rozpacz, o którym nie mówi wprost.
Zauważam, jak wiele treści utworzyło się w mojej głowie słuchając tego. Piękne dzieło!
Istnieje wiele takich dzieł i własnie takie są idealne.
Zarys, szkielet ciekawie ujętych informacji i treści obudowany pięknymi dźwiękami, rytmem, harmonią. Uruchamia to wyobraźnię i słuchacza i wykonawcy. W tym przypadku Igor Herbut śpiewając ten utwór uruchamia własną pamięć i wie jakich emocji użyć.
Odbiorcy mogą dzięki swojej wyobraźni i wyostrzeniu zmysłów na dźwięki budować swoje sceny w umyśle.
Piękna sprawa.
Dziś specjalnie na ten piękny wieczór coś miłego dla ucha:
Najpierw naucz się milczeć w ogromie hałasu dzisiejszego świata. Gdy nauczysz się milczeć, naucz się milczeć z kimś. Nie obok kogoś, ale z kimś. Nie zapomnij jednak, że milczenie nie może być wieczne, a o swoich uczuciach trzeba mówić innym ciągle. Zwykle przez samą obecność, nawet te milczącą. Uważaj jednak, by milczenie nie pochłonęło słów na zawsze. Zawsze złoty środek, zawsze.
A tu Litaj Ptaszko: https://www.youtube.com/watch?v=xT72JQ-2THI
Tak, wiem, że już po dniu dziecka, ale będzie o dziecku. Chyba się trochę powymądrzam, czasem tak bywa, ale postanowiłam podzielić się swoimi spostrzeżeniami z całego mojego życia na temat dziecka. Troszkę na poważnie i dłużej niż zwykle, ale myślę, że warto się nad pewnymi sprawami zastanowić...
DZIECKO. Dziecko i jego psychika. Ciągle słyszy się, że powinniśmy pozostać dziećmi jak najdłużej. Biblia mówi, by stać się jak dziecko, by wejść do Królestwa Bożego. Starsi ludzie mówią, że najpiękniejszym czasem ich życia było dzieciństwo. Dorosłość zabija, dorosłość jest przykra, nudna, szara, pełna obowiązków, zniewoleń pracą i ambicjami.
Wejdę do głowy dziecka. Pięknie. Zero zobowiązań, niewiele czasu przeżytego, mało doświadczeń, ALE... Wielka otwartość, zadawanie pytań, poznawanie świata całym sobą. Jak nauczyłeś się mówić? Po prostu mówiłeś. Najpierw głupio, nieskładnie, śmiesznie. Wstydziłeś się? Nie. Dzięki temu się nauczyłeś.
W 100% zgadzam się ze stwierdzeniem, że ma się tyle lat na ile się czuje. Duch się nie starzeje. Nie po to piszę, by rzucać pustymi hasłami.
Po pierwsze: są dwie główne ścieżki myślenia. Kluczowe słowa: "DOROSŁOŚĆ" i "ODPOWIEDZIALNOŚĆ". Zauważyłam, że wszystko zależy od tego, jak na początku życia pojmiemy te słowa i jak na nie patrzymy do końca życia.
Ścieżka pierwsza:DOROSŁOŚĆ jest wtedy, gdy mogę robić co chcę. Nikt nie może mną kierować. To, że zaczynam się staczać, to tylko moja sprawa, być może tak właśnie postanowiłem i to mój sposób na życie. JA jestem panem swojego życia. Wolność, swoboda, nadużywanie wszystkiego. Moja wersja siebie. Nie to, jaki jestem naprawdę. Najpierw zaczynam siebie okłamywać, stwarzać swoją wersję siebie. Potem staję się taki do ludzi. Pod koniec sam nie wiem, co jest grą, co jest prawdą. Yyy... nie będę się błaźnić. Cieszyć się? Pff... Nie mam powodów. To nie wypada, tamtego nie zrobię, o to nie zapytam. Jestem samowystarczalny itd. O nic nie pytam, bo przecież już wyrobiłem swoje zdanie na temat każdej dziedziny życia. ODPOWIEDZIALNOŚĆ? Odpowiedzialność to coś, co muszę odczuwać PO (!) zrobieniu jakiejś rzeczy. Narozrabiałem to teraz chyba muszę dostać klapsa. Zrobiłem coś złego? Trudno. Jeśli trzeba to pocierpię, jeśli się uda to zrobię unik karze.
I tak w nieskończoność.
Ścieżka druga: DOROSŁOŚĆ przychodzi w różnym momencie życia. Dorosły mogę być w wieku piętnastu lat. Rozumiem co wokół mnie się dzieje. Poznaję świat, uczę się, systematycznie przyjmuję koleje losu, ale... NIE UDAJĘ kogoś kim nie jestem. Wiem już co jest dobre, a co nie. Trzymam się własnych zasad, głęboko zakorzenionych w mojej pewności. Posiadam już pewne doświadczenie. To właśnie w zasadach jest moja wolność. Rozmawiam z innymi. Doszedłem do tego, że jestem tylko słabym człowiekiem i potrzebuję się zwierzyć. Jak byłem mały, wydawało mi się, że moi rodzice są idealni i wszystko wiedzą, wszystko im wychodzi. Teraz wiem, że tak nie jest. Pozostaję jednak ciągle tym samym dzieckiem. Nie chodzi tu o głupią naiwność, brak obowiązków, niepoważne rozmowy i ciągłą zabawę. Po prostu NIE UDAJĘ kogoś, kto wszystko już wie, bo jest dorosły. ODPOWIEDZIALNOŚĆ? Odpowiedzialność to coś, co muszę odczuwać PRZED (!) własnymi czynami. Rozważam, co jest dla mnie i dla mojego otoczenia dobre. Wiem, skąd biorą się zasady i widzę, że są potrzebne. Umiem uczyć się na błędach starszych, korzystać z ich doświadczenia. Nie buntuję się ciągle, przyjmuję to co jest.
Dwie ścieżki. Całkiem odrębne. Ludzie żyją według jednej, albo drugiej. Oczywiście są tacy, którzy poglądy te mają pomieszane. Cóż... Każdy jest całkiem inny, ale jestem pewna w stu procentach, że WARTO pielęgnować w sobie cechy dziecka. Te cechy, które ubierają mnie w wielką pokorę. Zobacz, zdajesz sobie sprawę, że nie wiesz wszystkiego, że życia musisz się uczyć. Odrzucasz pychę.
Cechy dziecka, które warto zachować, pielęgnować i manifestować to na pewno: -szczery uśmiech, np. do pięknego zachodzącego słońca, uśmiechu innej osoby; -zadawanie pytań, szacunek do starszych, respekt; -zabawa, robienie głupot, bycie sobą, bycie innym niż wszyscy; -oczekiwanie na niespodzianki, radość płynąca z dawania innym; -prostota serca, prostota uczuć, prostota osobowości, jasność w poglądach, otwartość; -bujna i nieograniczona wyobraźnia; -dążenie do celu bez patrzenia na przeszkody; -brak rozmyślania o tym co było, użalania się nad sobą; -życie tu i teraz. Tych cech są miliony!!!
Każdy z nas jest czyimś dzieckiem! Na zawsze.
Od lat bardzo boli mnie tak widoczna u ludzi chęć stania się na siłę kimś innym. Stania się tym właśnie niby dorosłym. Ciężko mi tu wyrazić wszystkie swoje myśli, ale sądzę, że choć trochę mnie rozumiecie :) Uważam, że nie ma najmniejszego sensu grać kogoś, kim się nie jest. Nie chodzi mi o to, by być niepoważnym, by się nie rozwijać, by się nie zmieniać. Cudownym człowiekiem jest ktoś, kto jest bardzo odpowiedzialny (w ten drugi sposób), wie, jakie jest życie, a mimo problemów cieszy się z małych rzeczy, kocha bezgranicznie i potrafi być z drugim człowiekiem tak na sto procent. Osobiście bardzo cenię takich ludzi i uwielbiam z nimi przebywać. Czyż to nie wspaniałe?
Często od 'dorosłości' i 'dzieciństwa' w naszym mniemaniu dzieli nas jedynie kilka lat. Czyż naprawdę zdołałeś aż tak wydorośleć od piętnastego do dwudziestego roku życia?
Wszystkim dzieciom, nawet tym najbardziej niesfornym życzę, by dalej były wzorem dla starszych i by dorośli mogli się od nich uczyć.
Dziecko jest zawsze cudem. My jesteśmy dziećmi samego Boga, to też trzeba zawsze uwzględniać. Co za przywilej! Jesteś cudem!
*** Siedziała na huśtawce późnym wieczorem i cieszyła się obecnością bliskiej osoby. -Jak to cudownie tak być tu i teraz i nie myśleć o tym, że jutro trudny dzień w pracy. -Tak... -odparł. Kiedyś zawsze tak było. Wakacje trwały w mojej głowie cały rok, a jeden dzień był trzy razy dłuższy od tego dzisiejszego. Wszystko było takie proste i ciekawe. - Dobrze jest znać wartość każdej chwili i być myślami tu, gdzie jest się ciałem. Już nigdy nie będę błądzić po przeszłości, dziwiąc się, że tam nikogo już nie ma i pozostał tylko krajobraz pustki. Już nigdy nie będę biec w przyszłość, bo znowu zorientuję się, że jestem sama na przodzie, a tam gdzie moje ciało jest teraz, marnuję właśnie piękne chwile. -Od dziś jesteśmy znowu dziećmi! - postanowił nagle i zaczął huśtać się mocniej...
*** Piękny film, cudowny, głęboki i niedługi. Dokument z 1995 roku. Wybitny polski dokumentalista, Marcel Łoziński, nagrał swojego syna Tomka, gdy ten miał tylko 6 lat podczas błogiego życia i wycieczek do parku. Chłopiec rozmawiał z obcymi ludźmi z wielką otwartością zadając mądre życiowe pytania. Zachwyca fakt, ile starsi ludzie są w stanie opowiedzieć z własnego życia obcemu dziecku i jaką życzliwością go darzą! Dziś szczególnie polecam ten film KAŻDEMU.
"Wszystko się może przytrafić" Marcel Łoziński
*** Dziś święto w kuferku, ponieważ wybiło 10 tys. wejść. Osobiście odbieram to z wielkim szczęściem i wdzięcznością. Dziękuję za to, że jesteście ze mną! A w tle tymczasowo wiosenne kwiaty z krośnieńskiego rynku. Wakacje w pełni, dużo się dzieje i na horyzoncie kolejne wyzwania :) Serdecznie pozdrawiam!