Czasami, kiedy pracuje się nad swoją powagą, staje się, bo w sekundę wraca poczucie bycia dzieckiem.
Wtedy czuje się, że to jedna prawdziwa nasza postać.
Żyje się samo, szybko, ciągle. Nie panuje się nad niczym i bez sensu wszystko analizuje.
Potem wchodzi się do szpitala, patrzy w oczy pani, która przed chwilą straciła siebie.
Nie wie, kim jest, nie wie, co powiedzieć.
Przejmuje ta pustka w oczach. Ta tęsknota jednocześnie.
Przenika na wskroś nienazwane uczucie, kiedy ta właśnie pani z żalem macha ci na pożegnanie. Ty wiesz, że nigdy więcej jej nie zobaczysz.
Ile takich pań, ile takich panów?
Obok łóżka siostrzenica, która przyszła do nowego "ja".
Zmienionego, niedołężnego, pustego (?).
Jej miłość i oddanie jednak w niczym nie jest uboższe. Ubogaciło się.
I to jest właśnie to:
brak wiary w swoją nieprzemijalność, brak stałości, która przecież realnie nigdy nie istnieje; chwiejność i kruchość wszystkiego, a przy nich - stałość i zaskakujący rozwój prawdziwej miłości. Bezinteresownej.
Tej, która znajduje COŚ w pustce oczu.
Tej, która bierze się z dziecka i tej, która w każdym widzi dziecko.
Obowiązkowo:
"brak stałości, która przecież realnie nigdy nie istnieje; chwiejność i kruchość wszystkiego, a przy nich - stałość i zaskakujący rozwój prawdziwej miłości. Bezinteresownej.
OdpowiedzUsuńTej, która znajduje COŚ w pustce oczu.
Tej, która bierze się z dziecka i tej, która w każdym widzi dziecko."
Karolina dziękuję Ci bardzo, za całego bloga, jest bardzo pobudzający i rozwijający, ale za te zacytowane słowa szczególnie wielkie DZIĘKUJĘ ! Odpowiedziałaś mi na pytanie, które od długiego czasu pozostawało bez odpowiedzi. Swoimi słowami otwieraj jeszcze więcej drzwi do tajemniczych ogrodów. Dziękuję!
Bardzo mnie to cieszy! Dziękuję serdecznie za piękne słowa!
OdpowiedzUsuń