czwartek, 27 listopada 2014

Projekt.

Czy na wszystko musisz mieć projekt?
Czy każdy krok musi być zaplanowany?
Dlaczego twoje serce bije zawsze jednostajnie?
Dlaczego nigdy się nie wzdryga?
Zostań...

Dlaczego nie rozciągniesz pola widzenia?
Dlaczego widzisz tylko swój tor?
Dlaczego żyjesz konkretami?
Czy nigdy nie wpadasz w trans?
Zostań...

Dokąd znaczenie mają daty?
Czy widzisz poza zakręt?
Jesteś Bogiem?
Dlaczego planujesz, choć nie masz wpływu?
Dlaczego zamykasz?
Dlaczego burzysz?
Dlaczego gradujesz?
Dlaczego unikasz?
Dlaczego wątpisz?
Zostań...

Zostań wreszcie prawdziwym sobą.





Umyj twarz w zimnej wodzie.

środa, 26 listopada 2014

Bo wszystko się dzieli.

Będąc ostatnio mocno w tematach anatomicznych widzę, że wszystko się dzieli.
Tak, w przyrodzie wszystko się dzieli.
Tak samo jak w muzyce.

Kiedyś dzieliłam utwór na tekst, melodię i "to coś". Co ciekawe, nieświadoma wtedy jeszcze, że kiedykolwiek będę uczyć się anatomii, tak właśnie nazwałam ten post. Odsyłam:
http://wczerwonymkuferku.blogspot.com/2013/05/anatomia-przekazu.html

Dziś o innym podziale. Też tym z serca. Nie książkowym.
Utwory dzielą się na te: "Wow! Świetne!" (Melodyjne, dynamiczne, proste, w niektórych miejscach zaskakujące, zazwyczaj pop-owe, choć nie tylko. Radiowe single. Podobają się WSZYSTKIM i OD RAZU... Słuchasz tego "świetnego" utworu piąty raz i nagle zdajesz sobie sprawę, że jest o niczym. Potem, że tworzą go cztery proste dźwięki zmieszane ze sobą komputerowo i po dwóch tygodniach nie możesz go słuchać.)

Kolejny rodzaj utworów to takie, które na początku nie podobają się w ogóle, ale z czasem przyzwyczajamy się do nich i tolerujemy jako tło codziennych czynności, jako neutralne, przezroczyste.

Inne to takie, które podczas przesłuchania po raz pierwszy wydają się całkiem obce i niepasujące do naszego gustu, za drugim razem są już bardziej przyjazne, tak aż zaczynamy je lubić. Lubimy je tylko przez chwilę, potem szybko o nich zapominamy.


Ja kocham tę ostatnią kategorię. Najbardziej szlachetną. Taką właśnie reprezentuje zespół LemON. Jest naprawdę sporo takich zespołów, solistów, którzy w ten sposób tworzą. To sposób niesamowicie ambitny. Wszystko jest dobrane, ustalone. To ma brzmieć. Cały album ma tworzyć jedność, ma się spajać. Tu jest KONWENCJA.
Takie utwory chwytają za serce podczas pierwszego przesłuchania, ale wtedy wcale ich nie kochasz. Nie znasz ich. Nie znasz, ale pobudzają one do wytrwałego poznawania ich i zakotwiczonego zakochiwania w nich.
Prosto: Za pierwszym razem zawsze zauroczą, potem słuchasz ich w skupieniu. Odkrywasz. Odkrywasz nuta po nucie. Wczuwasz się w klimat. Układasz w głowie ich kształt. Słuchasz ich nocą i dniami. W słoneczne i pochmurne dni. Próbujesz je w każdych warunkach. I co? Okazuje się, że zawsze się sprawdzają. Wchodzisz w jeden i on zawsze swoim klimatem wplata się w klimat tego, co jest wokół ciebie. Pasują do smutku i do radości. Do samotności i wspólnych wieczorów.
I co najważniejsze? One NIGDY się nie nudzą. Nigdy, bo zawsze odkrywasz w nich coś nowego. Magia?


***
Takież to refleksje podczas wsłuchiwania się w nową, tak oczekiwaną płytę, na tle poprzedniej, która nadal jest świeża, jakby tylko wczorajsza.
Teksty tak inteligentne, tak zaskakujące, tak poetyckie, tak prawdziwe. Barwa pełna odcieni, ciągle ta sama, jedyna. Wyczucie tak idealne. A przecież nie wierzyłam w ideały...
Polecam tak w pełni zakochać się. Polecam :)

***
Dziś zostawiam tu pustkę.
Żadnej grafiki, żadnej muzyki.
W pustce dobrze rozprzestrzeniają się rozmyślania...

Podmrożona fuzja i fura miłości!

Pomieszanie najlepszej muzyki na świecie z mięśniami z anatomii, zupek chińskich z prawdziwymi pysznościami, uniesień i zmartwień, spotkań i samotności, nowych odkryć i brodzenia w starościach.

CÓŻ ZA FUZJA!!!

Pierwszy śnieg, pierwsze zamarznięte stawy, nowe świeżości, czekanie na święta, czekanie na kogoś.
Świeżość i radość.
Jest dobrze, jest pięknie!



Uśmiechaj się do obcych. Uśmiechaj się do wszystkich. Uśmiechaj się!




niedziela, 23 listopada 2014

Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie...

Noc daje taką drgającą przestrzeń.
Przestrzeń aerodynamiczną, obłą.
Myśli ślizgają się po jej ścianach, basy są głębsze, dźwięki płyną z taką lekkością.
Niebo jest na wyciągnięcie ręki. Niskie, miękkie, przyjazne.
W nocy nawet jeśli jesteś człowiekiem upadłym, możesz dotknąć nieba.

Dzień jest kanciasty.
Zegar tyka niemiłosiernie przenikająco.
Najbardziej szare i ostre są sekundy w szare dni.
Gdy słońce zapomina o ziemi, gdy wiesz, że w domu nikt na ciebie nie czeka.
Takie dni są szorstkie, dźwięki wytłumione.
Ludzie wszyscy tacy sami, oddechy płytkie.
Oby takich dni jak najmniej.

Bez takich jednak dni nie doceniłbyś nocy.
Noc ma obłe kształty.
Osoby przepełnione muzyką najlepiej czują się w nocy.
Znowu o tym, znowu o tym...

Nie dotykaj ścian! Nie dotykaj ścian!
Nie dotykaj ścian w dzień.
Obijesz się.
Diabeł tkwi w szczegółach.


Dlaczego nie robisz kroku?
Gdy stoisz w jednym miejscu, ugniatasz ślad w trawie.
Czyżbyś płakał, że się zapadasz?
Dynamizm, kroczenie... Tylko to pomaga wyplątywać się zgrabnie z szorstkich, kanciastych dni.
Zatykasz uszy na tykający zegar, nie myślisz o czasie. Prześlizgujesz się przez wieczór, który jest wigilią nocy.
Nadzieja. O to w tym wszystkim chodzi.

Czas nie istnieje. Ktoś go kiedyś wymyślił. Dlaczego mamy podlegać czyjejś fantazji?
Mam swoją. Lepszą. Własną. Cichą...

***




Pajęczyna, gdy stąpa po niej pająk lekko drży. Cień, który rzuca na ścianę potęguje wrażenie.
Wydaje się, że to małe stworzenie porusza nią jakby zaraz miała się urwać.
Pajęczyna jednak to najtrwalszy materiał, jaki tworzy natura.
Nie wierz więc cieniom.
Nie wierz im lecz zachwycaj się nimi.
Nie ma tego czego chcesz wokół, to stwórz to sobie.
Kreuj!

***
Dlaczego niektórzy mają tak ciekawy wzrok. Takie patrzenie. Tyle o nich mówi.
Dlaczego tak uwzniośla patrzenie błędnym wzrokiem.
Uwielbiam patrzeć a nie widzieć. Tak na dłużej.
Pozostać w oknie z otwartymi oczami, a jakby z zamkniętymi...



Wszystko to zawiłość. Wszystko to zawiłość...
Kochaj tylko.






sobota, 15 listopada 2014

O charyzmie i o drzewie.

Na wykładzie dowiedziałam się, że charyzmy ostatecznie nie da się zdefiniować.
Czym jest, że tak trudno ją określić, a tak bardzo cenię ją w ludziach?
Osobiście, definiuję ją od zawsze.

Człowiek charyzmatyczny to człowiek.
Człowiek niecharyzmatyczny to żaden człowiek.

Stoją dwa drzewa. Dwie starawe jabłonki w sadzie.
Bardzo podobne, zasadzone w tym samym czasie, żyjące w takich samych warunkach.
Bliźniacze rówieśniczki.
Biegnę pod jedną, wspinam się na nią, zachwycam się pięknem zielonej korony, która bezinteresownie ofiaruje mi parasol z zielonych liści. Jeszcze wiosną pozwalała mi zachwycić się wielością kwiatów, teraz dała mi pyszne owoce, które jem wśród jej gałęzi.
Druga jabłoń stała i patrzyła.
Zrobiło mi się jej żal. Dlaczego mam faworyzować pierwszą?
Zeskoczywszy z drzewa podchodzę do drugiego.
Cóż. Dziwne. Jakieś resztki liści, gałęzie złożone, nie zachęcają do wejścia.
Nie dam rady się wspiąć, drzewo jest dla mnie zamknięte.
Mimo wszystko próbuję. Stawiam stopę na pniu. Drzewo zawala się.
SPRÓCHNIAŁO. Gdzieniegdzie zgniłe w środku, w innych miejscach puste.
Co mi z takiego drzewa?
Patrzyło zazdrośnie na drzewo obok, jednak samo nie zachęcało niczym.
Ależ tak!
Jak ktoś może zachęcać do siebie, dać się lubić, być kimś, skoro jest pusty w środku?
Kora jeszcze błyszczy, pozoruje normalność...
Jeden kopniak  p o w a l a  całość.



Nie bądź spróchniałą jabłonią!
Jeśli zapełnisz dobrem i pozytywną energią swoje wnętrze, zaczniesz wydawać kwiaty, liście i owoce. Będziesz wyglądać, pachnieć, zachęcać. Będziesz po prostu prawdziwy.
To proste!
Liczy się wnętrze.

Znam dziesiątki ludzi bez charakteru, bez pasji, bez marzeń.
PYTAM: Jak tak można żyć?!?!
Jak można żyć ambicją rodziców?
Jak można żyć z dnia na dzień bez celów?
Jak można żyć bez zachwytu?
Jak można żyć bez duszy?

***
Łóżko.
Przytulne, ciepłe łóżko.
Półmrok za oknem, późna jesień, wczesny wieczór.
Cała rodzina wokół łóżka.
A w łóżku ja.
Umieram.
Mam przy sobie bliskich, żyłam ponad sto lat.
Wykształciłam się, pracowałam, byłam grzeczna i uprzejma.
Wychowałam dzieci, mam przy sobie męża.
Umieram w ciepłym łóżku, bo już czas.
Umieram tak jak wielu chciałoby umierać.
Dlaczego nie czuję tej cholernej satysfakcji z życia, na którą przez cały czas pracowałam?
Przecież wszystko jest NA SWOIM MIEJSCU?!
No tak... Za młodości jeszcze zdążyłam wydrążyć swój miąższ, zdążyłam pozbyć się charyzmy, charakteru, poczucia szczęścia z małych rzeczy...
I teraz? Teraz wszystko jest na swoim miejscu. Książkowo. Encyklopedycznie.
Żadnych wpadek, skandali.
Brak prawdziwego przyjaciela, tylko grupka "dobrych znajomych", którym na studiach dawałam notatki, a później przez całe życie pożyczałam pieniądze. Tylko gdzie oni teraz są?
Kilkoro z nich przecież wciąż żyje, ale nie ma ich tu.
Nie ma przy mnie przyjaciela, który powie: to NASZE życie, to było coś!
Nie mam wspomnień.
Każdy dzień był taki sam, dlatego wszystkie dni zlewają mi się w jeden długi, taki sam, szary dzień.
Mąż małomówny. Twierdzi, że kocha.
Dzieci dobre, ułożone.
Umieram.
Przecież ja nigdy nic nie czułam...
Dlaczego to wszystko nie miało duszy?!
Dlaczego w żadnej z ksiąg w mojej idealnej biblioteczce nie ma zasuszonych złotych liści?
Dlaczego każde zdjęcie jest pozowane?
Dlaczego każdy uśmiech był sztuczny?

Czy było w moim życiu coś prawdziwego?
Nie. Nie miałam osobowości.
Wszystko było na swoim miejscu...
Umieram.
Czy to miało sens?

***
To dziwne, ale od zawsze to czuję.
Po pierwszym spotkaniu z obcym człowiekiem czuję, czy ma siebie, czy nie.
Żal mi tych, co udają innych. Żal mi tych, którzy są po prostu mili.
Żal mi tych, którzy nie żyją.
Dobrze, że są jeszcze charyzmatyczni, charakterni, prawdziwi ludzie, który mają swoje zdanie i których można polubić i pokochać za to, że prawdziwie się z tobą pokłócą, że powiedzą prawdę prosto w twarz, że są szaleni, zwariowani, spontaniczni, pozytywni, potrafią płakać, urozmaicają codzienność, są prywatnymi do końca zaufanymi przystaniami.
Nie próchniejcie.
Nie.
Błagam, nie próchniejcie.








czwartek, 13 listopada 2014

Impresjonizm w blasku.

Najświeższe wspomnienie o dniu Wszystkich Świętych w blasku choinek i ozdób bożonarodzeniowych.
Tylko 24 godziny w dobie. Za mało.
Tylko miliony nazw do zapamiętania i zbyt dużo kilometrów do pokonania. Za dużo.
Niepodległość w blasku rac.
Droga w blasku pobocza.
Dzień w blasku nocy, noc w blasku dnia.
Wszystko się zlewa.
Ludzie mają takie same twarze.
Nie odróżniam zielonego od czerwonego, bo czerwone w blasku zielonego, a zielone w blasku czerwonego.
Iść zatem czy stać?
Wszystko wokół zamazane, spowolnione. Nagle przyspieszone.
Przyspieszenie w blasku spowolnienia, spowolnienie w blasku przyspieszenia.
Rzeczywistość jak akwarela. Niby nie pada, a bardzo rozwodniona.
Nie ma przypadków.
Zamaszyste i niedbałe ruchy pędzla kreślącego codzienność.
Impresjonizm...
Wschód w blasku zachodu i zachód w blasku wschodu.
Ostatnio jedno odbija się od drugiego.
Co się dzieje z rzeczywistością?

Życie jest piękne.
Życie jest piękne i straszne.
Mocniej piękne.
Spróbuję przechytrzyć czas i być tu ciągle.
Nie można w nowych obowiązkach zatracić siebie. Nie można...




***
Tak ciężko słuchać teraz czegokolwiek. Oczywiście słucham non stop, ale nie wyszukuję nowości.
Trochę pusto. Czuję się obca sama dla siebie.
O nie! Nie pozwolę na to, by zatracić najważniejszy pierwiastek siebie. Nie pozwolę!

***

Pani kazała mu liczyć na liczydle.
A on sam potrafił.
Mama kazała mu iść spać.
On leżał i marzył udając, że śpi.
Tata kazał mu interesować się mechaniką.
On lubił kosmos.
Życie kazało mu smucić się wiecznie.
On był przekorny. Jak zwykle. Uśmiechnął się do życia.

***
Jedna nowość w blasku zabiegania:




P.S. Czy ludzie naprawdę myślą, że jeśli zakleją swoimi twarzami pół miasta, to mieszkańcy na nich zagłosują?
Lubię stać z boku i śmiać się z infantylnych zachować DOROSŁYCH i POWAŻNYCH ludzi.
Ha! Lubię!




ŻYCIE JEST PIĘKNE!!!

sobota, 8 listopada 2014

Zgadnij co to.

Lubicie zabawę w "zgadnij co to"?
Wkładasz rękę do worka i za pomocą dotyku zgadujesz co jest w środku.

Życie to trochę taki worek. Gruby materiał, przez który nic nie widać i jakoś tak nie mogę odgadnąć co chwyciłam.


***
Czy żebranie to wstyd?
Czy żebrać o miłość to to samo co żebrać o wódkę?
Czy nie widzicie, że wszyscy jesteśmy żebrakami?
Nie?
A jednak.


***
Nie wiedziałam, że doba może mieć tak mało godzin, że można być tak zmęczonym i że można chodzić spać przed 22.
Dobra taka równowaga. Lenistwo, praca. Homeostaza.

Może by tak kupić namiot i rozbić go na centralnym? Może spać w tramwaju?
Wyjdzie w praniu :)



Tyle czekałam na nową płytę! Tyle nowości w twórczości. Wyczuwam pięęęękny czas.
Do koncertu w Stodole pozostało troszkę ponad 3 tygodnie.
Potem kuferek może przestać istnieć.
Idę umrzeć z miłości!!!

niedziela, 2 listopada 2014

Charakter cechy.

Obgryza paznokcie, szuka dziury w całym, czasem szuka poklasku.
Wybrzydza, chodzi zbyt wcześnie spać. Pyskuje.
Twierdzi, że nie ma pasji. Zdziera plakaty ze ścian.
Oddycha ciężko. Nie czyści butów. Potem nie lubi błota.
Nie rozmawia z ludźmi. Jest samotna.
Nie czyta. Mało wie. Nie patrzy. Mało widzi.
Nie potrafi przyjmować. Nigdy nic nie daje.
Krytykuje. Narzeka. Krytykuje. Marudzi.

Nagle staje przy oknie i zadaje sobie pytanie: Po co to wszystko?


Obym nigdy nie stała się taką osobą.


Wafel NIEprzekładany.

Tak, bo tak to właśnie jest. Piękne sceny przepuszczone przez filtr, zero obowiązków, brak rutyny, wieczne słońce, tęcza bez deszczu, świat pisany ładną kursywą - to nie jest świat prawdziwy. Trzeba nam się z tym pogodzić. Po co?
A właśnie...
Jest to pewien schemat, który trzeba przyjąć, by móc cieszyć się tym prawdziwym życiem.
Najpierw musimy zdać sobie sprawę jaka jest rzeczywistość. Tak dosadnie. Najlepszą metodą poznawczą jest samo doświadczenie, przeżywanie, a zatem, musi minąć czas. Dobrze jest poznać życie od tej szorstkiej strony, przeżyć garść trudnych zdarzeń, by móc budować swój optymizm i szczęście w tym właśnie życiu prawdziwym.
O co chodzi?
Jestem pewna, że jeśli będziemy chcieli zamazywać w głowie to, co nam się nie podoba, pomijać to, to tylko stracimy czas.
Dobrze jest przeżyć proces, zdobyć kwalifikacje, by potrafić z szarości wydobywać kolory.
Nigdy nie zasypiemy burej codzienności kolorowym proszkiem, bo wiatr szybko go zdmuchnie.

Pamiętacie, że gdy zmieszamy wszystkie kolory plasteliny, to powstanie szara kula? Tyle w niej kolorów, a jednak jest szara. My musimy nauczyć się tego "niemożliwego" procesu, czyli wydobywania na powrót owych kolorów. Da się? Owszem, jednak musimy włożyć w to trud.
Każde zmaganie przynosi efekty.

Po pierwsze: "szczęśliwy" nie równa się "zawsze zadowolony".
Po co myśleć, że inni mają dobrze, fajnie, ciekawie, a my nudno, biernie.
Nigdy nie znamy całej sytuacji drugiej osoby, nie wiemy jak jej się żyje. Nie oceniajmy.
Sami jednak sprawiajmy, by to nasze życie nie było bierne.

ŻYCIE JEST JAK WAFEL.
Taki suchy, mdły wafel.
Życie nie jest słodką chałwową muffinką, nie jest gotowym wyrobem cukierniczym, który od początku przyciąga oko i łapie nas na haczyk. Nie.



Pamiętajmy jednak, że uniwersalny wafel jest idealnym materiałem do przetwarzania, a to już nasza kwestia.
Życie to nie pyszny, przekładany kakaowym kremem wafel z polewą.
To wafel do obrabiania!

Często nie ma wyjścia. Jest ciężko. Znasz to, prawda?
Brakuje masy, brakuje cukru, brakuje mleka, smaku.
Wafel jest tak pokarbowany, że aby go pokryć masą, potrzeba jej dużo.
Jest potrzeba, a jednak materiału brakuje. Co wtedy?
Gdy zamyka się drzwi, otwiera się okno.

Gdy brakuje składników, a wafel nie przyciąga oka, nie chce się żyć, zacznij robić coś innego. Kreatywność.
Nie możesz przełożyć wafla, czymś co nada mu smak, zacznij wiązać na nim kolorowe kokardki!
Może z kokardkami wafel chwilowo nie będzie nadawał się do pełnej konsumpcji, ale Ty przycupniesz obok i cierpliwie przeczekasz ten czas ciesząc oczy.

Nie wymagaj od życia. Samo nic nie da. Wymagaj od siebie.
W końcu przyjdzie czas, że będziesz mógł maczać swój wafel w miodzie i w pełni się nim delektować.
Jeśli teraz tak nie jest, wiąż kokardki...

***
Dziwnie tak wrócić do domu i czuć się nieswojo.
Dom jednak jest miejscem, które zawsze daje najwięcej pokoju.
Chcę tu zostać...

***
Jedziesz nocą i widzisz szpaler pięknych latarni ulicznych. Jest ciemno i mgła, więc widać same żarówki.
Jakie piękne. Jakby zawisły w powietrzu. Dają ciepłe światło, są cudowne. Chciałbyś mieć takie światełka tylko dla siebie.
Pamiętaj jednak, że utrzymują je stalowe, zimne słupy, w których płynie śmiercionośny prąd.
Nie zrywam kwiatów zbyt pochopnie. Być może są trujące.
Nie wszystko złoto, co się świeci.

***
Przerwa świąteczna i odkrywanie nowych uroków życia.
Dużo mgły.
50 tys. wyświetleń i dużo miłych słów.
Pyszna herbatka i ogrom miłości.
Niespodzianki.
Cudowność w trudach.

Dziś bez muzyki.
Było Wszystkich Świętych, naszych przyjaciół i pomocników.
Dziś słucham ciszy.
Cieszę się.



Orkiestra nurtu rzecznego

Czas to z jednej strony coś niewidzialnego i nieuchwytnego, coś co mogłoby stanowić definicję abstrakcji i antonim namacalności. To coś, co ...