Całe brednie o Złotej Polskiej Jesieni, jakie dostarczał mi świat, były dla mnie nonsensem.
Parę słonecznych dni, nie do końca ciepłych, a cała reszta jesieni to deszcz, szaruga i zimno.
Tak to czułam.
W podstawówce szukanie oznak jesieni w parku było dla mnie straszne, gdy dostrzegałam pierwsze liście na ścieżkach tuż po rozpoczęciu roku szkolnego.
Jesienne liście są przepiękne, lecz tylko do momentu, aż nie spanie deszcz i nie spowoduje ich gnicia.
W dzieciństwie do kuferka nigdy nie trafiały żadne kasztany, jarzębina, żołędzie czy liście.
Początek jesieni zwiastował koniec lata, wakacji, piękna.
Dziś jest inaczej.
Jesień zwiastuje coś nowego.
Każda zmieniająca się pora roku zwiastuje nowości.
Spadające liście są już niepotrzebne. Suche, odrzucone. One nie zwiastują szarości, one sygnalizują zakończenie pewnego okresu.
Życie musi mieć dynamikę, musi się zmieniać. Stagnacja powoduje słabszy przepływ krwi, który w końcu ustaje, a z nim ustaje życie.
Dobrze jest cieszyć się tym, co za oknem.
Dobrze jest cieszyć się wszystkim, co składa się na nasze życie.
Wszystkim, co przynosi zmiany.
***
Zmęczenie po bardzo intensywnych dniach daje się we znaki.
Dziś przez to krócej.
Ostatni tydzień w domu.
Ale uwaga: kuferek jedzie ze mną! :)
Wielki dowód na to, że do pięknego śpiewu nie potrzeba roznegliżowanych ciał i fałszywego wizerunku.
Wiek tych pięknych istot i ich prostolinijność wskazują na cudowność tego, co proste, prawdziwe, płynące z pasji.
Polecam się zachwycić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz