-Jest tak późno, tak ciemno i... dziwnie. Po prostu dziwnie - pomyślała. Za oknem pogoda zaostrzała jeszcze bardziej szorstką atmosferę panującą w domu. Deszcz padał już od dwóch tygodni. Bez przerwy.
- Nie wiem, czy chcę tam wchodzić. Boję się. To miejsce jednak dziwnie przyciąga mnie, jakaś siła kieruje moje kroki ku tajemniczym schodom. Zawsze tam były, są niezmiennie, lecz nigdy nie myślałam o ich istnieniu... - myśląc o tym, szybkim, zdecydowanym ruchem czyściła poplamione biurko mankietem koszuli.
-Zrobię to, ale jutro. Odkopię parę tajemnic, wyruszę tam, gdzie nigdy nie byłam. Utożsamiam się teraz z małym, zapomnianym, pluszowym misiem, leżącym na dnie pudełka od dwudziestu paru lat. To tak, jakbym słyszała kroki dziecka, które zaraz odnajdzie mnie i wydobędzie, a ja zachwycę się i uspokoję. Uspokojenie...
Schody zaskrzypiały! Daję głowę, że schody zaskrzypiały!
Takie schody zawsze skrzypią, to jeden z ich uroków:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam