Ten kawałek udostępniłam celowo. Zanim zaczniesz czytać - włącz. Cały poniższy tekst, ma sens tylko wtedy, gdy czytany jest podczas gdy ten utwór słyszysz w tle...
I skąd ta pewność?! - zapytała.
Jak zapytała? Podniosłym oburzonym głosem. Powiedziała jakby wydobyta prosto z chaosu, mająca na sobie strój niezaradności.
Skąd ta pewność?! Gdzież ona siedzi? Do czego zmierza? - pytała jakby otumaniona, nie wiedząc skąd pochodzi i dokąd podąża.
Nie wiem! Nie wiem! To mnie przygniata, uginam się. Mój kręgosłup. Ugina się pod naporem pytań. Wygięłam się w niewłaściwą stronę. Stojąc na palcach włosami sunę po ziemi. Może to emocje?
Skąd ta pewność? Ona jest tak autentyczna. Przewyższa, przewyższa niesamowicie wszystkie inne pewności i wątpliwości. Ona trwa. Często chwieje się, lecz nigdy nie odrywa, nie upada. Pewność w fundamencie i w korzeniu.
Skąd ta pewność?! - pytała w takt muzyki otaczającej ją zewsząd, jakby wdzierającej się w nią mimo woli.
Głuchy bęben. Głuchy tętent. Jakby mnóstwo koni biegło wzdłuż bramy zamkowej. Co to za przepaść? - krzyczała? Przepaść głuchych basów, która tak porywa. Porywa, łapie niespodziewanie, atakuje od tyłu, niepostrzeżenie. Łapie, ciągnie w dół i trzyma. Jestem w domu - stwierdziła opierając się o dziwnie wilgotne ściany. Jestem w domu!
Oddychała w rytm muzyki. W głowie wraz z basami dudniło jedno pytanie: "Skąd ta pewność!?"
Jaka pewność? - zapytało wreszcie zniecierpliwione echo.
Echo było pełne nieziemskiego klimatu. Delikatne a zarazem mocne, zdecydowane. W barwie jego głosu dało się słychać delikatne wibracje, które sprawiły, że całe jej ciało zaczęło się trząść. Trzęsło się jak w gorączce zmiksowanej ze strachem. Tajemniczo.
Jaka pewność? - powtórzyło.
Ona opierając się o mur słyszała w myślach fragment "Heavy in Your Arms". To sprawiło, że stała się ciężka. Ciężka od myśli, od zakłopotania. Pytaniami doprowadziła się do stanu wycieńczenia. Opadła na podłogę.
Miała na sobie wysokie, czarne oficerki, granatową, pomiętą koszulę włożoną w ciemnobrązowe, lniane spodnie ze skórzanym paskiem. Chustka na głowie podtrzymywała jej rozwichrzoną fryzurę. Po policzku spłynęła łza.
Skąd ta pewność? Po co mi ona? Dlaczego nie mogę jej wyprzeć? ŻADNA siła nie może jej wyprzeć! Gdybym wydarła z siebie tę pewność, nie zostało by nic z mojego niewielkiego ciała. Zostałyby strzępy ubrania, bo ja jestem tą pewnością!
Nagle poczuła, że jest we własnym pokoju. Stoi przy oknie. Lampka na biurku daje smużkę przygaszonego światła. Za oknem ciemne chmury szybko kłębią się i kotłują. Było prawie ciemno. Dziwna poświata od wschodu, który chwilowo był wolny od chmur dawała niesamowite tło szybko kręcącym się wiatrakom. To dziwne. Tak ciemno, a one takie wyraźne. Po środku każdego czerwone lampki migotały niby wesoło, lecz każda z nich równocześnie budziła grozę.
Przy oknie mogłaby spędzić całe swoje życie. By nic i nikt jej nie przeszkadzał.
Mimo, że stała we własnym, ciepłym pokoju, ten wieczór wrześniowy był jakiś inny. Echo dochodziło nawet tutaj:
-Jaka pewność?
Oparła dłonie o szeroki, drewniany parapet. Spuściła głowę, a włosy otuliły jej smutną twarz. Uspokoiła się.
Dziesięć minut została w bezruchu wsłuchując się w ciszę oraz niekiedy uderzający o ściany domu silny wiatr.
Wiedziała kim jest. Nie wiedziała tylko, skąd ta pewność.
-Pewność, że cokolwiek w życiu bym nie robiła, z kim bym nie przystanęła, czego bym się nie uchwyciła(...)
to MUZYKA będzie tym, co utrzyma mnie przy życiu. To do niej będę zawsze wracać, ona będzie zawsze wierna, a każdy mój ruch będzie jej podporządkowany. Tak, ta pewność to część mnie. Jest nieodwołalna... -odpowiedziała wreszcie, by echo dało jej spokój.
Przynajmniej na jeden dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz