3% baterii. Tyle mam.
Momenty, gdy mogę się podłączyć do źródła energii są tak rzadkie i tak krótkie.
Ciągle biegam i szukam miejsca ładowania.
Mam 3% baterii, choć czasem ładuję.
Momenty mocy utożsamiam ze świętem i z bliskością.
Chłonę całą sobą, jak słońce, gdy leżę na szczycie w Bieszczadach.
Biorę, ile mogę, bo zaraz znowu wyrwę się razem z przewodem.
I pobiegnę - przecież wszystko wzywa.
Zorientuję się, że świeci czerwona kontrolka, że to już pora.
Znowu zacznę szukać siły. Szukać jej resztkami sił.
Gdzie jeszcze mogę czerpać? Gdzie szukać energię?
Było kilka momentów, gdy sięgałam prawie stu procent.
Piękne to były momenty.
Mocne, lecz niestałe, jak błyskawice spadające wprost do oceanu.
Byłam kiedyś oceanem.
Przy nielicznych tylko osobach wyłącza mi się dziś kontrolka.
Niektórzy myślą, że mogę przy nich się posilić.
Naprawdę, naprawdę tak bardzo się mylą.
Ci zaś, którzy dodają mi mocy na dalekie drogi, nie zdają sobie z tego sprawy.
Nie mają pojęcia, że są energią.
Kiedy braknie tych trzech procent, chciałabym, by był ktoś, kto podłączy mnie do prądu i będzie miał motywację, by mnie na nowo włączyć.
Mało jest odważnych.
niedziela, 20 maja 2018
poniedziałek, 14 maja 2018
Piąte urodziny Kuferka
Trudno mi uwierzyć, że tworzę wpis do kuferka równo pięć lat po tym, gdy utworzyłam blog. Naprawdę trudno, bo bardzo dobrze pamiętam tę chwilę i ten ulotny pomysł.
A tu już pięć lat chodzenia z pomysłami w głowie. Pięć lat trochę innego patrzenia na rzeczywistość.
Zmieniło się prawie wszystko. Nie tylko ja. Zmienił się widok z okna i codzienna droga. Poznałam wielu nowych ludzi - naprawdę można tylu poznać w ciągu pięciu lat???
Kiedyś zakopałam kuferek w ziemi, by został inspiracją do stworzenia bloga. Trochę jak obumarłe ziarno. Stworzyłam go na chwilę, żyje od pięciu lat. Trochę utożsamiam się z tym miejscem. Jest bardzo hermetyczne i egoistyczne, wiele w nim przeżyć, które rozumiem tylko ja. Jakieś spostrzeżenia, koślawe wiersze i dziwne, momentami infantylne natchnienia, ale... lubię to miejsce.
Lubię to uczucie, które towarzyszy pisaniu. To tak, jak chodzenie po chodniku, by nie nadepnąć na linie między płytami. Tak właśnie jest, gdy spontanicznie dobiera się słowa do tego, co ma się w sobie.
Dobrze wiem, jakie spotkania i rozmowy rozbudził ten blog. Za każdy odzew jestem wdzięczna. Czuję się naprawdę ubogacona. Czy dojrzalsza? Możliwe.
Nie jest tak, że przez pięć lat wypisze się wszystkie możliwe pomysły. Wcale tak nie jest. Świat nie byłby światem, gdyby nie inspirował. A inspiruje, jeszcze jak!
Dziękuję Wam wszystkim za to, że pozwoliliście z tego skromnego bloga uczynić przestrzeń do spotkań, wydarzeń i tak ciekawych rozmów!
Dziękuję za to, że to nadal się dzieje!
***
Jak łatwo zauważyć, większość postów powstaje późną nocą. Nigdy bym nie powiedziała, że taka pora i świetna muzyka mogą przynieść tyle chęci do pisania, do mówienia, do rozmyślań.
Dobrze tak porozmawiać z nicością, dobrze tak pobawić się w poetę. Tylko dlatego, że się to czuje.
Robię to dlatego, że to czuję.
A tu już pięć lat chodzenia z pomysłami w głowie. Pięć lat trochę innego patrzenia na rzeczywistość.
Zmieniło się prawie wszystko. Nie tylko ja. Zmienił się widok z okna i codzienna droga. Poznałam wielu nowych ludzi - naprawdę można tylu poznać w ciągu pięciu lat???
Kiedyś zakopałam kuferek w ziemi, by został inspiracją do stworzenia bloga. Trochę jak obumarłe ziarno. Stworzyłam go na chwilę, żyje od pięciu lat. Trochę utożsamiam się z tym miejscem. Jest bardzo hermetyczne i egoistyczne, wiele w nim przeżyć, które rozumiem tylko ja. Jakieś spostrzeżenia, koślawe wiersze i dziwne, momentami infantylne natchnienia, ale... lubię to miejsce.
Lubię to uczucie, które towarzyszy pisaniu. To tak, jak chodzenie po chodniku, by nie nadepnąć na linie między płytami. Tak właśnie jest, gdy spontanicznie dobiera się słowa do tego, co ma się w sobie.
Dobrze wiem, jakie spotkania i rozmowy rozbudził ten blog. Za każdy odzew jestem wdzięczna. Czuję się naprawdę ubogacona. Czy dojrzalsza? Możliwe.
Nie jest tak, że przez pięć lat wypisze się wszystkie możliwe pomysły. Wcale tak nie jest. Świat nie byłby światem, gdyby nie inspirował. A inspiruje, jeszcze jak!
Dziękuję Wam wszystkim za to, że pozwoliliście z tego skromnego bloga uczynić przestrzeń do spotkań, wydarzeń i tak ciekawych rozmów!
Dziękuję za to, że to nadal się dzieje!
***
Jak łatwo zauważyć, większość postów powstaje późną nocą. Nigdy bym nie powiedziała, że taka pora i świetna muzyka mogą przynieść tyle chęci do pisania, do mówienia, do rozmyślań.
Dobrze tak porozmawiać z nicością, dobrze tak pobawić się w poetę. Tylko dlatego, że się to czuje.
Robię to dlatego, że to czuję.
wtorek, 8 maja 2018
Wielkie oceanarium
Wielkie oceanarium. Ogromne.
Stoję, a wokół mnie grube na pół metra szyby. Nade mną, wokół mnie i pode mną mnóstwo wody.
Pływacie wokół, jesteście piękni, kolorowi.
Tyle gatunków, tyle kolorów. Różne sposoby Waszego poruszania się, różne tempo. Wielkie ławice przeplatane indywidualnościami. Niektórzy z Was kotłują się w oświetlonej, środkowej części - tej, której można dotknąć ręką. Pozostali pływacie od końca do końca, z dala od ścianek. Innych nigdy nie widziałam, bo nigdy nie wypłynęliście z ciemnych zaułków. Zjadacie to, co Wam wsypią. Zjadacie też siebie nawzajem - wiem, bo widziałam.
Nie wiem, co jest w Was tak pięknego, że patrzenie na Was, śledzenie Waszych ruchów, wciąga mnie i uzależnia niemiłosiernie. Stoję i bez przerwy patrzę. Jest mi tu sucho i ciepło, ale patrzę.
Kocham Was i kocham tę półmetrową szybę. Nie wiem, dlaczego.
Od niedawna odkrywam nowe Wasze gatunki, ale już nawet się nie wgłębiam, nie opisuję.
Cieszę się, że jesteście tak piękni, że żyjecie i otaczacie mnie. Czuję jednak ciarki na plecach, kiedy uświadomię sobie, jaki ciężar wody napiera na mnie. Czuję ten ciężar.
Kiedyś przykładałam nos do szyby, tak, że aż się na niej rozlewał. Uchylałam drzwiczki od góry i Was karmiłam. Potem dotykałam dłonią szyby. Tak, długo trwały czasy, gdy stałam z dłońmi przyklejonymi do Waszych ścian.
Dzisiaj tak nie jest.
Pływacie, jak pływaliście, ale ja już tylko stoję.
I tak już będzie.
Będę tak patrzyła, patrzyła i patrzyła. Czasem się zamyślę.
Nie chcę być samolubna, ale niedobrze mi robi kontakt z Wami. Jestem w innym ekosystemie, a Wy jesteście moją używką.
Nigdy nic nie wiadomo. Może przyjdzie w końcu czas, gdy pobiegnę zwiedzać pustynię...
Stoję, a wokół mnie grube na pół metra szyby. Nade mną, wokół mnie i pode mną mnóstwo wody.
Pływacie wokół, jesteście piękni, kolorowi.
Tyle gatunków, tyle kolorów. Różne sposoby Waszego poruszania się, różne tempo. Wielkie ławice przeplatane indywidualnościami. Niektórzy z Was kotłują się w oświetlonej, środkowej części - tej, której można dotknąć ręką. Pozostali pływacie od końca do końca, z dala od ścianek. Innych nigdy nie widziałam, bo nigdy nie wypłynęliście z ciemnych zaułków. Zjadacie to, co Wam wsypią. Zjadacie też siebie nawzajem - wiem, bo widziałam.
Nie wiem, co jest w Was tak pięknego, że patrzenie na Was, śledzenie Waszych ruchów, wciąga mnie i uzależnia niemiłosiernie. Stoję i bez przerwy patrzę. Jest mi tu sucho i ciepło, ale patrzę.
Kocham Was i kocham tę półmetrową szybę. Nie wiem, dlaczego.
Od niedawna odkrywam nowe Wasze gatunki, ale już nawet się nie wgłębiam, nie opisuję.
Cieszę się, że jesteście tak piękni, że żyjecie i otaczacie mnie. Czuję jednak ciarki na plecach, kiedy uświadomię sobie, jaki ciężar wody napiera na mnie. Czuję ten ciężar.
Kiedyś przykładałam nos do szyby, tak, że aż się na niej rozlewał. Uchylałam drzwiczki od góry i Was karmiłam. Potem dotykałam dłonią szyby. Tak, długo trwały czasy, gdy stałam z dłońmi przyklejonymi do Waszych ścian.
Dzisiaj tak nie jest.
Pływacie, jak pływaliście, ale ja już tylko stoję.
I tak już będzie.
Będę tak patrzyła, patrzyła i patrzyła. Czasem się zamyślę.
Nie chcę być samolubna, ale niedobrze mi robi kontakt z Wami. Jestem w innym ekosystemie, a Wy jesteście moją używką.
Nigdy nic nie wiadomo. Może przyjdzie w końcu czas, gdy pobiegnę zwiedzać pustynię...
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Orkiestra nurtu rzecznego
Czas to z jednej strony coś niewidzialnego i nieuchwytnego, coś co mogłoby stanowić definicję abstrakcji i antonim namacalności. To coś, co ...
-
Stara cerata w biało-czerwoną kratkę. Pomarszczona na stole, postrzępiona na brzegach. Wycierana przez babcię gąbeczką kilka razy dziennie. ...
-
Najświeższe wspomnienie o dniu Wszystkich Świętych w blasku choinek i ozdób bożonarodzeniowych. Tylko 24 godziny w dobie. Za mało. Tylko m...
-
I choćby nie wiem, co mówili ludzie, choćby nie wiem, co wymyślały najbardziej kolorowe środowiska - nie mogą mężczyźni żyć bez kobiet, a ko...