poniedziałek, 30 września 2013

Część III: "Krocząca po deskach."

Nowy dzień, nowa rzeczywistość. Nowa rzeczywistość. Rzeczywistość.
Piękne są wschody słońca, szkoda, że są tak wcześnie :)
Ileż razy w drodze do szkoły żałuję, że nie mam ze sobą mojego Canona. Wszystko takie przemijalne. Stale zmienne. Chciałabym tak na chwilę zatrzymać czas, oprawić w ramkę to, co pięknego przede mną, powiesić nad łóżkiem i patrzeć, patrzeć, patrzeć!
Nie liczy się to, co chcemy. Trzeba żyć, ciągle do przodu.
Miodem na zadziory niech będzie to, co nasze. Niech będzie Muzyka. Niech stanie się Muzyka!

Czym jest dla ciebie przyjaźń? Nie zapominaj o niej w natłoku zdarzeń. TYLE ZDARZEŃ.
Zapominasz o tym, co naprawdę ważne. Ugruntowałeś to, co dobre? Opublikowałeś uśmiechy i smutki?
Znosisz, nie znosisz?


Kolejny wieczór na strychu było dopiero jej drugim, jednak czuła, że przebywanie tam stało się rychlej niż wszystko - rytualne.
Rytuały osobiste budują własne "ja".
Kolejny tekst z przeszłości czytała jedząc rurki z kremem:

"Samotność"
Wokół błoga cisza... Napawa cię najpierw spokojem, możesz odetchnąć.
Nagle - atakuje melancholia - jakby od tyłu, z zaskoczenia.
Strach, nicość, bezkres...
Już nie jesteś jak korek na wodzie, masz samotność u boku, nie unosisz się swobodnie.
Kto tam? - Znowu nikt!
To złudzenie?
Nie, to prośba!
Wiesz, że samotność jest jak płatek róży - piękny nawet, gdy uschnie.
Pachnie nikim, tu pachnie nikim, ach...
W końcu poddajesz się... Coś zacisnęło się na twoich wnętrznościach.
Tęsknota! Tak, to ona!
Zawsze dogania samotność jakby grzmot błyskawicę.
Rozpaczliwie szukasz zdjęcia, czujesz, że zapominasz jak wygląda.
Fotografia zbyt głęboko w szufladzie.
Nie płacz, posłuchaj...
Otwórz.
Tęskniłeś?
Przecież byłeś sam przez kilka minut...



Za krótka jest moja doba.
Jak tu nie dać się wciągnąć w wir codzienności? Już uciekam.



***
Gdzie przekaz?
Trudne to, co piszę, jednak wiem, że pisać to muszę. Przepraszam.
Kuferek jest skomplikowany w pewnych obszarach.
Sferę artyzmu - tego mojego, może skrzywionego - objawiam tak. A tak. Atak.






Oto człowiek z prawdziwym talentem artystycznym.
Nie: "ładnie śpiewasz" (blee), lecz: "pięknie tworzysz, pięknie grasz, pięknie tworzysz, najpiękniej przekazujesz i wyrażasz się."

niedziela, 29 września 2013

Część II: "Stare, ale jare..."

Boso. Tak jest najlepiej. Chciała uniknąć drzazg powbijanych w stopy, więc jak najdelikatniej stawiała kroki. Schody były drewniane. Przyjemnie drewniane. Mimo rzadko osadzonych drzazg, były gładkie. Nikt nigdy ich nie polerował. Połysk nadały im wielokrotne spacery wielu domowników w skarpetkach. Uchyliła drzwi. Wcale nie był to wielki tajemniczy strych jak z bajki, w którym nikogo nie było od stu lat. Na podłodze kurz nie sięgał do kostek, a jej twarz wcale nie napotykała na pajęczyny co pół kroku. Nie. To zbyt schematyczne, tak jest wszędzie.
Usiadła z gitarą na starym fotelu z bordową tapicerką, który mimo utraty sporej części gąbki, nadal był wygodny. Zamknęła oczy. Miała pewność, że nie słyszy jej nikt...
Minęła godzina. Nawet nie wiedziała kiedy. Po prostu grała i śpiewała to, co miała w duszy.
To, co miała TERAZ. Wymyślała na bieżąco, nic nie planując, a po wyśpiewaniu nie pamiętała, co było przed chwilą. Uwielbiała ten stan. Swoista nirwana. Niebyt.

Po godzinie jej rytuału przyszła jej do głowy pewna myśl:
- Otworzę szkatułkę, do której nie zaglądałam parę lat.
Odnalazła tam swoje wiersze z kiedyś. Ha, one może mało przypominały wiersze, ale wtedy wydawało jej się, że nimi są. Oddawały to, jak kiedyś myślała, co tworzyła.

Jeden z wierszy przypomniał jej wiele sytuacji. Oto on:

"Bezsilność"
Bezsilność niszczy wszystko...
Cały świat, siłę, myśl, nadzieję!
Widnokrąg prosi: IDŹ! - A ty stoisz.
Stoisz na tym nędznym chodniku
pustych uczuć, nie dajesz się porwać
w gąszcz człowieczeństwa...
Jesteś bezsilny! Wzruszasz ramionami na świat,
jednak pragniesz bliskości nieba, Boga i przyjaciela.
Błagasz wzrokiem, krzyczysz! Dalej bezsilność.
Przez nią zawsze się płacze!
Nie ma schowka na zło, sejfu zamykanego szyfrem na wieczne czasy.
Nie ma i nie będzie, a ty do końca zostaniesz bezsilny,
nie przestaniesz wzruszać ramionami,
pozwolisz na to, by każda słona łza spływała swobodnie po policzku...
Przez to zawsze się płacze!
I na nic krzyk, błaganie.
Na nic.


Wyjrzała przez maleńkie okno pod dachem. Deszcz nadal padał. Ona zdała sobie sprawę, jak wielką rolę w jej życiu odgrywała i odgrywa bezsilność. W każdej formie. Ileż to razy czuła ogromny brak sensu, własną niemoc. Niemoc wobec tylu rzeczy, tylu spraw. Niesprawiedliwość.
O nie! Na dziś wystarczy...
Po chwili leżała pod ciepłą kołdrą. Codziennie ten sam monolog. Mówiła w nicość. Bo prawdziwe jest to, czego nikt nie słyszy...
Szkatułkę wzięła ze sobą. Jutro wróci do innych wspomnień.


***

Czas ciężki, codzienność nieco zaczęła przytłaczać, jednak próbuję uruchamiać głęboko zaszyte niegdyś zasoby optymizmu, te 'na czarną godzinę'. Trochę samotności, trochę zagubienia. Wszystko jest ważne!
A wrzesień już prawie za nami.
Odnalazłam parę moich pseudo-wierszy i postanowiłam je tutaj wrzucić. Może dla fanu, może dlatego, że nie chciałabym, by zostały w szufladzie na wieki. Pierwszy dzisiaj. Reszta wkrótce.
Miło wspominam czasu gimnazjum, a te wiersze właśnie o nich mi przypominają.
Dziękuję za 5 tys wejść, jest to dla mnie bardzo budujące.
:)

piątek, 27 września 2013

Część I: "Zdecydowane niezdecydowanie."

-Jest tak późno, tak ciemno i... dziwnie. Po prostu dziwnie - pomyślała. Za oknem pogoda zaostrzała jeszcze bardziej szorstką atmosferę panującą w domu. Deszcz padał już od dwóch tygodni. Bez przerwy.
- Nie wiem, czy chcę tam wchodzić. Boję się. To miejsce jednak dziwnie przyciąga mnie, jakaś siła kieruje moje kroki ku tajemniczym schodom. Zawsze tam były, są niezmiennie, lecz nigdy nie myślałam o ich istnieniu... - myśląc o tym, szybkim, zdecydowanym ruchem czyściła poplamione biurko mankietem koszuli.
-Zrobię to, ale jutro. Odkopię parę tajemnic, wyruszę tam, gdzie nigdy nie byłam. Utożsamiam się teraz z małym, zapomnianym, pluszowym misiem, leżącym na dnie pudełka od dwudziestu paru lat. To tak, jakbym słyszała kroki dziecka, które zaraz odnajdzie mnie i wydobędzie, a ja zachwycę się i uspokoję. Uspokojenie...





Schody zaskrzypiały! Daję głowę, że schody zaskrzypiały!



środa, 25 września 2013

Zdzichu, Zbychu - co na strychu?

W wirze nieodwołalnych, często przykrych obowiązków nie zapominam o kuferku. Pomysły rodzą się między wierszami. Dosłownie. Między wierszami.
Na dziś wrzucam parę muzycznych niespodzianek, bo są one połowicznym sensem tego bloga. Są częścią mnie:




http://www.youtube.com/watch?v=-_rvslVAv8E

http://www.youtube.com/watch?v=A93Uk9yjzhY

http://www.youtube.com/watch?v=wcXAKhwsl6o

http://www.youtube.com/watch?v=FMaK4DS_ulE


"Co na strychu?"
O co chodzi? W najbliższych postach znajdzie się trochę mojej mikroprozy i mikroliryki. Tak to jest z ludźmi z potrzebą wyśpiewania i wypisania się. Cieszę się, że jesteście nadal ze mną i kibicujecie.
Zapraszam do wizyt w najbliższym czasie, do opowieści ze strychu.

Z bloga nie zamierzam rezygnować, co więcej, mimo pracy będzie on moją odskocznią i mam nadzieję, że się rozwinie. Wpisy pojawiają się dosyć często, myślę, że częstotliwość w najbliższym czasie się nie zmieni. Zależy mi na aktualności i świeżości kuferka. Oby było dynamicznie. Ufam, że nie jest zbyt ciężki w odbiorze (jak ciężka jestem cała ja). Nie zabraknie muzyki i mam nadzieję - pomysłów.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam! :)



Zatem, na strych!


poniedziałek, 23 września 2013

Chora, dzika, PSYCHODELICZNA!

Ten kawałek udostępniłam celowo. Zanim zaczniesz czytać - włącz. Cały poniższy tekst, ma sens tylko wtedy, gdy czytany jest podczas gdy ten utwór słyszysz w tle...



I skąd ta pewność?! - zapytała.
Jak zapytała? Podniosłym oburzonym głosem. Powiedziała jakby wydobyta prosto z chaosu, mająca na sobie strój niezaradności.
Skąd ta pewność?! Gdzież ona siedzi? Do czego zmierza? - pytała jakby otumaniona, nie wiedząc skąd pochodzi i dokąd podąża.
Nie wiem! Nie wiem! To mnie przygniata, uginam się. Mój kręgosłup. Ugina się pod naporem pytań. Wygięłam się w niewłaściwą stronę. Stojąc na palcach włosami sunę po ziemi. Może to emocje?

Skąd ta pewność? Ona jest tak autentyczna. Przewyższa, przewyższa niesamowicie wszystkie inne pewności i wątpliwości. Ona trwa. Często chwieje się, lecz nigdy nie odrywa, nie upada. Pewność w fundamencie i w korzeniu.

Skąd ta pewność?! - pytała w takt muzyki otaczającej ją zewsząd, jakby wdzierającej się w nią mimo woli.

Głuchy bęben. Głuchy tętent. Jakby mnóstwo koni biegło wzdłuż bramy zamkowej. Co to za przepaść? - krzyczała? Przepaść głuchych basów, która tak porywa. Porywa, łapie niespodziewanie, atakuje od tyłu, niepostrzeżenie. Łapie, ciągnie w dół i trzyma. Jestem w domu - stwierdziła opierając się o dziwnie wilgotne ściany. Jestem w domu!
Oddychała w rytm muzyki. W głowie wraz z basami dudniło jedno pytanie: "Skąd ta pewność!?"

Jaka pewność? - zapytało wreszcie zniecierpliwione echo.
Echo było pełne nieziemskiego klimatu. Delikatne a zarazem mocne, zdecydowane. W barwie jego głosu dało się słychać delikatne wibracje, które sprawiły, że całe jej ciało zaczęło się trząść. Trzęsło się jak w gorączce zmiksowanej ze strachem. Tajemniczo.

Jaka pewność? - powtórzyło.

Ona opierając się o mur słyszała w myślach fragment "Heavy in Your Arms". To sprawiło, że stała się ciężka. Ciężka od myśli, od zakłopotania. Pytaniami doprowadziła się do stanu wycieńczenia. Opadła na podłogę.

Miała na sobie wysokie, czarne oficerki, granatową, pomiętą koszulę włożoną w ciemnobrązowe, lniane spodnie ze skórzanym paskiem. Chustka na głowie podtrzymywała jej rozwichrzoną fryzurę. Po policzku spłynęła łza.

Skąd ta pewność? Po co mi ona? Dlaczego nie mogę jej wyprzeć? ŻADNA siła nie może jej wyprzeć! Gdybym wydarła z siebie tę pewność, nie zostało by nic z mojego niewielkiego ciała. Zostałyby strzępy ubrania, bo ja jestem tą pewnością!

Nagle poczuła, że jest we własnym pokoju. Stoi przy oknie. Lampka na biurku daje smużkę przygaszonego światła. Za oknem ciemne chmury szybko kłębią się i kotłują. Było prawie ciemno. Dziwna poświata od wschodu, który chwilowo był wolny od chmur dawała niesamowite tło szybko kręcącym się wiatrakom. To dziwne. Tak ciemno, a one takie wyraźne. Po środku każdego czerwone lampki migotały niby wesoło, lecz każda z nich równocześnie budziła grozę.
Przy oknie mogłaby spędzić całe swoje życie. By nic i nikt jej nie przeszkadzał.

Mimo, że stała we własnym, ciepłym pokoju, ten wieczór wrześniowy był jakiś inny. Echo dochodziło nawet tutaj:
-Jaka pewność?

Oparła dłonie o szeroki, drewniany parapet. Spuściła głowę, a włosy otuliły jej smutną twarz. Uspokoiła się.
Dziesięć minut została w bezruchu wsłuchując się w ciszę oraz niekiedy uderzający o ściany domu silny wiatr.
Wiedziała kim jest. Nie wiedziała tylko, skąd ta pewność.

-Pewność, że cokolwiek w życiu bym nie robiła, z kim bym nie przystanęła, czego bym się nie uchwyciła(...)
to MUZYKA będzie tym, co utrzyma mnie przy życiu. To do niej będę zawsze wracać, ona będzie zawsze wierna, a każdy mój ruch będzie jej podporządkowany. Tak, ta pewność to część mnie. Jest nieodwołalna... -odpowiedziała wreszcie, by echo dało jej spokój.

Przynajmniej na jeden dzień.



niedziela, 22 września 2013

Różności kuferkowe.

Film o rzeczywistości, która nas otacza, pięknie przyrody. W roku 2009 zaprezentowany w 85 krajach równocześnie. Wielkie dzieło, niesamowite ujęcia. Zachęcam :)
http://www.youtube.com/watch?v=5AgDU8AxQjg

Coś o głosach, które słyszymy może nawet częściej niż głosy bliskich osób:

http://thecine6.com/exv/yt/?i=1gfBzpB7qY0

Piosenki naprawdę godne posłuchania z mojego zbioru:












Na koniec krótki filmik z niesamowitym przekazem. Trudny, ale warto. Jak od strony dziecka wyglądają sprawy świata dorosłych w czasach niepokoju?



sobota, 21 września 2013

Awers i rewers.

Smutek jest paradoksalnie blisko szczęścia. Jest po drugiej stronie monety. Moneta często wypada z rąk, a co za tym idzie, odwraca się...

Ytłatzsk ilyzc - czyli Kształty. Nasze małe ulubione różności.

Mój kuferek pełen jest wyobraźni. Dziś trochę o kształcie.

I nie tylko.
Kuferek obfituje w różnorodne struktury, faktury, powierzchnie. Ot, taka moja własna abstrakcja.
Kiedyś pisałam o tym, że dźwięki i brzmienia mają dla mnie kształty. Nie w taki sposób, iż słysząc widzę np: kwadraty :)
Chodzi o to, że słuchając dźwięków jednocześnie można jakby płynąć po linii melodycznej.
Całość tematu nie odnosi się jednak tylko do dźwięków. Osobiście przypisuje to uczuciom, doznaniom estetycznym, emocjom. W zasadzie wszystkiemu.
Każdy chyba ma takie własne 'zboczenia'. Np. wygodniej nam pić w danym kształcie kubka lub filiżanki, lepiej czujemy się w butach o noskach zaokrąglonych w dany sposób, efektowniej spać na płaskiej poduszce lub wręcz przeciwnie - na trzech nałożonych na siebie wielkich poduchach.
Takie małostki a kształtują nasze 'ja'.

Zdaję sobie sprawę z tego, że ilu ludzi na świecie, tyle wyobraźni i postrzegania, ale...
Chciałabym skromnie zachęcić do tego, by rozwijanie wyobraźni nie sprowadzało się tylko do czytania książek, logicznego myślenia przestrzennego na matematyce itd.
Dobrze jest mieć coś swojego.
Hmmm.... wydaje mi się, że wszystko, co dzieje się w nas nie jest dobrym materiałem do zdefiniowania.
Coś możesz nazwać właśnie kształtem, kolorem, uczuciem. Coś innego jest materią nienazywalną.
Mimo to, warto to rozwijać i pielęgnować, bo bardzo ubogaca to naszą wrażliwość. A nie jesteśmy robotami.

Chciałabym zrobić mały eksperyment. Bardzo ciekawią mnie czyjeś 'ulubioności'. Jeśli tylko masz chwilkę, zastanów się nad swoimi  (możesz nawet podzielić się nimi w komentarzu).
Moje?
Kakaoooo (ale na kolację, nie na śniadanie! :P ), kubek, nie filiżanka, płaska poduszka, albo jej brak, pomarańczowe zachody słońca, miękkość piasku pomieszanego z wodą (kiedyś w piaskownicy, gdy robiło się "maltę", teraz nad jeziorem lub morzem), pisanie ładnym długopisem bo szlachetnym papierze, zabawa w pisanie listów, nocne rozmowy, brzmienie gitary akustycznej, różnorodność głosów ludzkich, spanie w skarpetkach w zimie, dawanie prezentów, szczere rozmowy(...).
Wiele wiele innych.
Co lubicie? Co jest częścią Was?

środa, 18 września 2013

Attention!!!

Dzisiaj do mojego kuferka wpada nowa myśl. Uważam, że jest to istotna myśl.
Właśnie dzisiejszego dnia dotarło do mnie coś ważnego.
Każdy z nas, każdy, każdy, każdy, bez ani jednego wyjątku, idzie na ŁA TWI ZNĘ!
Nie będę tu mówiła o tej "łatwiźnie" jaka zapewne od razu przychodzi Wam na myśl. Nie chcę mówić o tym, że każdy próbuje wszystkiego na skróty, że chcemy mieć więcej i szybciej, że naszym drugim imieniem jest konsumpcjonizm, że chcemy być zawsze w centrum uwagi, że na co dzień popełniamy wiele złych czynów, by tylko mieć lepiej i więcej, więcej, więcej... Nie będę mówić o przekrętach, wszechobecnej nieuczciwości, niezważaniu na innych... O tym już wiemy. Dziś chcę poruszyć temat innej łatwizny. Zachęcam teraz do paru minut zastanowienia się...

Zastanów się...
Co masz na myśli mówiąc: "ja"?
Co przychodzi Ci do głowy myśląc o sobie?
Z ilu sfer się składasz?
Czy idąc coraz głębiej i głębiej, odkrywając nowe warstwy, jesteś w stanie dotrzeć do dna?
Czy masz dno?

Schodząc coraz głębiej pod ziemię (chociażby w kopalni) zastajemy coraz trudniejsze warunki. Mamy do dyspozycji coraz mniej tlenu, ledwie oddychamy. Z naszym schodzeniem w głąb siebie jest identycznie.
Im głębiej, tym trudniej. Okazuje się jednak, że istnieje w nas WIELKA przestrzeń, jakiej dotychczas nie dostrzegaliśmy. Przestrzeni tej nie jesteśmy w stanie zauważyć w ciągu jednego dnia, miesiąca, może nawet roku.

Popatrz. Myślisz, że warto patrzeć na to co "realne". Realne, czyli namacalne, udowodnione, popierane przez większość, szanowane przez masy, wyniesione na tron przed publicznością. Właśnie.
Ubrania, makijaż, białe zęby, idealnie wyprasowana koszula, dokładnie ogolona twarz, wzorcowo przystrzyżone włosy. Dalej, piękna wymowa, dykcja, oczytanie, wiedza teoretyczna z wielu dziedzin, umiejętność poruszania się, atrakcyjność słowa i charakteru, najlepsze oceny w szkole, najlepsze wyniki w pracy. Poważanie, szacunek u innych, stanowisko "duszy towarzystwa", zadbane paznokcie, dobra mina do złej gry. Ile tego jest!
Docenienie wśród rówieśników, szefa, u rodziców, podziw w rodzinie, dobra sława.
Jeszcze głębiej? Jakieś miłości, namiętności, pragnienia. Stare wspomnienia, pasja zajmująca 90% życia, intrygi, knucia, plany na przyszłość, sny, lęki, pragnienia.
NIEZLICZONOŚĆ!

Nie przypuszczasz nawet, że to wszystko to niespełna jeden procent tego, co jest w Tobie.
Łatwo zauważam, że ludzi śmieszy taka rzecz jak DUSZA.
Śmieszy ich słowo Szatan, nie wspominając o słowie Bóg, nasze prawdziwe korzenie, duchy.
Zastanawiam się właśnie dzisiaj. Dlaczego śmieszą. Dlaczego?

Bo nigdy ich nie widzieli! Nie doświadczyli. Inni się śmieją, to ja też.
Szydzenie i wyśmianie czegoś jest jednym z przejawów tchórzostwa i NIEWIEDZY. Tak, niewiedzy!
Właśnie to, co uważa się za ciemnogród jest bardziej realne niż to, co stanowi dla nas dziś wartość.

Powiesz: pfff, żałosne! Romantyzm był kiedyś, teraz jest XXI wiek, człowieku, opanuj się! Ogarnij się! Jaki Bóg! Jaki Szatan! Jakie stworzenie! Ha ha ha! O niee...

Też tak myślałam. Przecież to takie DOROSŁE. Co więcej, RACJONALNE! Ludzie, jakież to racjonalne! Jakim to ja nie jestem REALISTĄ! Patrzcie ludzie, tak trzeba żyć! Tak trzeba myśleć, tak uważać! Pośmiejmy się razem z tych, którzy są heretykami XXI wieku! Ach, ciężko mi żyć w dzisiejszym świecie. Tyle ciemnoty! Czy do ludzi nie dociera to, że trzeba zająć się tym co ważne, a nie "jakimiś Maryjami, aniołkami z grubymi brzuszkami, tysiąc razy pozłacanymi figurkami niby-świętych".
OGAR! Teraz trzeba myśleć o tym, co PRAWDZIWE. I jak tu się można rozwijać? Brakuje mi słów, żeby wyrazić, jak mi ciężko uczyć się, dorastać w takim środowisku głupców...

***
Kochany, zwracam się właśnie do Ciebie. Wyobraź sobie ocean. Upalny, słoneczny dzień. Brzeg. Przy brzegu całe mnóstwo ludzi. W tym Ty. Małe dzieci z wiaderkami i łopatkami taplają się w pięciocentymetrowej wodzie. Jakże ona tutaj ciepła! Miła, przyjemna, ach! Dorośli spacerują wzdłuż brzegu brodząc w wodzie co najwyżej po kolana.
Tu jest bezpiecznie, bo tu są wszyscy.
Powiesz: "odpoczywają". Po czym obserwujesz jak wieczorem cały 'wypoczęty tłum' wlecze się do domów wymęczony upałem, ogłuszony gwarem ludzi, obolały z leżenia, niosący cały bagaż parawanów, parasoli, ręczniczków, kocy, materacy itd, itd...
Przy brzegu jest dobrze. Tak jak ma być. Piękne muszelki, bursztyny, woda spełnia nasze oczekiwania.



Nagle otwierasz szerzej oczy. Ale kto to? - myślisz. Tuż po zachodzie słońca z tafli wody wynurza się para niezwykłych osób. Zaraz za nimi płynie niewielka łódź sterowana przez kolejną parę. Czworo ludzi. Czym jest ta liczba przy tysiącach przybrzeżnych wczasowiczów.
Tajemnicze osoby to nurkowie. Podchodzą lekko, zwiewnie i energicznie. Mówią:
-Witaj. O, jak bardzo współczujemy ci, że jesteś tu na płytkiej wodzie.
Ty na to: - Ha ha ha, bo tylko taka jest, co mnie obchodzi co jest dalej, przecież WSZYSCY są tutaj.
-Jak to wszyscy? A my? Cały ranek łowiliśmy ryby, niesamowite okazy! Zobacz, są u nas w kutrze. Następnie popołudnie spędziliśmy pod wodą. Jakie tam są skarby!
-Tu też można znaleźć parę muszelek, nawet bursztynów!
-Tam na dnie takich bursztynów jest mnóstwo! Są również perły, piękne zwierzęta, niesamowite miejsce! Ha, ci na brzegu nawet nie zdają sobie sprawy, co tam może ich spotkać. Śmieją się, że to urojone w chorej fantazji heretyków miejsca. Żal mi ich. Współczujemy im najserdeczniej...
-Ale...



Tak kochani. Tak właśnie wygląda nasza rzeczywistość. Możesz całe życie zanurzać się w siebie tylko te 5 cm, bo to wygodne i przyjemne. Potem jest trudniej. Żeby nurkować, należy się tego nauczyć. Pamiętaj jednak, że na brzegu nie złowisz ryb, nie zobaczysz wielu rzeczy, które są rzeczywistością, ale ktoś wmówił Ci, że ich nie ma. Przecież to śmieszne! Nie dopuszczaj do siebie myśli, że istnieje coś lub ktoś poza tym co widzisz. Czyń to, czyń w wolności. Tylko żebyś później nie żałował...




"Wznieśmy się ponad wszystko, co przemija".
Z tego miejsca dziękuję wszystkim, którzy uczą mnie nurkować i pokazują mi coraz to piękniejsze rafy i perły. Dziękuję, że nie jestem "wszyscy" ani "każdy". Dziękuję, że nie jestem "normalna" i nie myślę "realnie".
Bez Was całe życie chodziłabym po brzegu myśląc, że horyzont jest końcem, a nie początkiem wszystkiego, jak jest naprawdę.

niedziela, 8 września 2013

Zetknięcie.



Piękne pytanie. Jak połączyć sztukę z życiem, jak wpoić sztukę w czas, jak wylać estetykę na płaszczyznę codziennych schematów?
Jeśli się coś kocha, jest to częścią ciebie. Część mnie jest ze mną zawsze, jest we mnie, jest mną.
Pragnę łączyć moją muzykę ze wszystkim. Nieee, nie! ŚWIECIE, nie oderwiesz mnie od niej, nie oderwiesz!
Wszystko gra, wszystko brzmi. Muzyka jest w przyjaźni, w spotkaniach, miłości i rodzinie - muzyka jest w samotności, ciszy i dawno wybrzmiałym brzmieniu, w pustce.
Piękno, zachwyt. Cały zachwyt może ulokować się w jednej barwnej plamie. Kocham zachwyt.
Jak bardzo to, co wokół, już teraz mnie nie dotyka. Kocham wszystkich, ale tych, którzy mnie kochają - poważam głębiej, bo wobec nich płynie moja wdzięczność. Zagmatwane?
Prawdziwe... nie rani mnie człowiek, człowiek już mnie nie zrani. Często spuszczam głowę, tak by nikt nie widział, że w oku kręci się łza. Łza współczucia, smutku. Dlaczego nie widzicie tego piękna?

Rozmawiam, przebywam, obcuję z kimś - nadal w głowie mam to coś. Piszę, próbuję skupić się na rzeczach "ważnych"... w głowie tkwi coś, co jest jeszcze ważniejsze, co nigdy nie odejdzie.
Jak to nazwać? Pasja, mówisz? Nie, to coś, co jest, nawet jeśli już tego nie chcesz, lecz nadal jest.
Często ciężko wpleść to między dialogi życia. Usiadłam przy oknie, coś do mnie mówisz... przepraszam, że nie słyszę... przecież właśnie znów ogarnia mnie to dziwne myślenie, to specyficzne, moje. Jakbym chwytała w dłoń szklany pryzmat, który zmienia postrzeganie, nie mogła go upuścić, odłożyć, bo on jest.
Ciężką pracą jest zaakceptowanie niektórych części siebie. Zwłaszcza tych, które dla dzisiejszego świata i systemów są niewygodne lub NIEPRAKTYCZNE.
Ot co! Cała jestem NIEPRAKTYCZNA, ale taką siebie muszę zaakceptować. Może praktyczność i użyteczność to pojęcie względne?
Może piękna mowa, szybkość w liczeniu, spryt, wiedza historyczna, tak drobna, że przyprawia o uśmiech, może to jest niepraktyczne? Tak, tak właśnie myślę.


Muzyko, jesteś najwierniejsza z materii ziemskich, najwierniejsza, i za to cię uwielbiam!
Najgorszy tylko jest ból, który wywołuje brak możliwości podzielenia się tym, co wewnątrz. To, że choć każda tkanka we mnie każe mi podzielić się tym, co najmniej z tymi, których kocham. Nie da się.
Iluż pisarzy było, iluż poetów, a każda próba wyrażenia ich emocji była nieudolna. Ta niemożliwość wywołuje bezsilność, bezsilność - ból. Może niech stanie się moją ofiarą?

Sztuką trzeba przepełnić rzeczywistość. ZETKNĄĆ ją z realiami. Zawsze. Nie tylko długie, zimowe wieczory, wyodrębniony czas.
Zawsze. To słowo ma wielkie znaczenie.
Może to dobrze być innym? Może to dobrze iść pod prąd gwoli dojścia do źródła?
Może to dobrze kochać...



Orkiestra nurtu rzecznego

Czas to z jednej strony coś niewidzialnego i nieuchwytnego, coś co mogłoby stanowić definicję abstrakcji i antonim namacalności. To coś, co ...