Osoby, które żyją zupełnie bez piękna, bez muzyki, bez emocji. Ci, którzy nie są w ogóle sentymentalni, nie mają empatii, potrzeb duszy, zachwytów i humorów. Ci, którzy żyją po prostu zadaniami do wykonania, pracą, odpoczynkiem, który pojmują jako reset z alkoholem albo zwykłe niemyślenie. To takie osoby, które, gdy z nimi rozmawiam, manifestują swoją ignorancję prawie jak napis wyświetlony na czole. Szydzą z przeżyć, wierzeń, religii, relacji innych niż te partnerskie. Nie mają wyczucia w niczym i sprawiają, że wszystko we mnie się zamyka. Właśnie na nich.
Artyści, którzy wpadają w niedorzeczności są drugim obozem. Kojarzę kobiety przywiązujące się do miejskich znaków, ukazując rzekomo przez to swoją kobiecość. Mężczyzn, którzy żyją w jakiejś nieprzystającej do realiów rzeczywistości, zachwycający się czymś przez nieadekwatnie długi czas. Niezorganizowanych, nieodpowiedzialnych, narzekających tylko na świat. Wpadających w transy, tworzących performanse z zabijania. Jeszcze inni uciekający w używki, by tylko poczuć odlot. Niepracujący, często aspołeczni.
Świat jest pełen piękna, okazji do wzruszeń, przyjaźni i miłości, a jednocześnie wpisana jest w niego codzienność. Potrzeby fizjologiczne. Trzeba jeść i na to jedzenie zarobić. W swoich, nawet najrozleglejszych przemyśleniach umieć dojść do konsensusu i uzyskać jakiś wniosek - konkret. Mieć swoje zdanie, wyrobione w praktyce życia.
Każdą z osobowości, którą ciągnie w jedną lub drugą stronę, można podszkolić. Nie można powiedzieć, że jest się zimnym kamieniem, którego nic nie dotyka, wyśmiewając się ze wszystkiego, co wyższe. Jednocześnie nie można być lotną duszą, która stwierdzi, że pociąga ją tylko to, co niematerialne i pozostawiać siebie na pastwę losu, utrzymywanie przez innych.
Te dwie nogi. Właśnie ludzi stojących na nich obu jednocześnie tak bardzo cenię. Ludzi, którzy łączą oba światy. Umieją podjąć męską decyzję, coś zorganizować, zaplanować. Gdy trzeba, wstać wcześnie rano bez marudzenia, choć im się nie chce. Potrafią wziąć za kogoś odpowiedzialność, załatwić, co trzeba. Jednocześnie można z nimi porozmawiać o swoich przeżyciach, wrażeniach estetycznych, o pięknie, rozterkach, relacjach. A oni nie tylko słuchają, ale też mają coś do powiedzenia od siebie. Z autopsji.
Jak bogaci są tacy ludzie i jak bogata jestem ja, że dane było mi ich poznać!
Taki powinien być ojciec i matka dla dziecka.
Tacy powinni być dla siebie małżonkowie.
Takie powinny być dorosłe dzieci dla swoich rodziców.
Przyjaciele dla przyjaciół.
Nudny ten świat bez prawdziwego, wrażliwego człowieczeństwa i skory do upadku bez twardego stąpania po ziemi.
Warto wziąć sprawy w swoje ręce i śmiało przy tym zerkać w niebo. A niekiedy po prostu się zapomnieć. Zupełnie zapomnieć.
Pomyśl, czy nie straciłeś tego, kim jesteś wewnątrz.