Co my sobie myślimy?
Że to wszystko sami ogarniemy? Tak: ot tak?
Że znajdziemy sposób, że po swojemu, że już, od razu?
Tak na szybko, bo przecież nie mamy cierpliwości?
Myślimy, że każdy z naszych dni jest takim małym, lekkim, gładkim opiłkiem żelaza.
Każdy porozrzucany na podłodze.
A nasza rola?
Z wielką łatwością wziąć duży magnes i kiedy nam się zachce, bo będziemy mieć chrapkę, przyciągniemy opiłki, zapanujemy nad nimi.
Myślimy, że nasze życie takie ma być. Szybkie, łatwe, przyjemne.
Myślimy, że weźmiemy je na sposób.
Że to wszystko sami ogarniemy? Tak: ot tak?
Że znajdziemy sposób, że po swojemu, że już, od razu?
Tak na szybko, bo przecież nie mamy cierpliwości?
Myślimy, że każdy z naszych dni jest takim małym, lekkim, gładkim opiłkiem żelaza.
Każdy porozrzucany na podłodze.
A nasza rola?
Z wielką łatwością wziąć duży magnes i kiedy nam się zachce, bo będziemy mieć chrapkę, przyciągniemy opiłki, zapanujemy nad nimi.
Myślimy, że nasze życie takie ma być. Szybkie, łatwe, przyjemne.
Myślimy, że weźmiemy je na sposób.
NIE WEŹMIEMY.
Każdy z naszych dni to dokładnie kulisty, wymykający się z rąk, trudny do złapania koralik, który mamy na klęcząco zbierać do woreczka. Z dnia na dzień. Po jednym koraliku. Niczego nie spowolnimy. Niczego nie przyspieszymy. Z pokorą zbierajmy nasze koraliki, by pod koniec życia móc pokrzepić swojego ducha widokiem treściwych korali.
Nie wezmę życia na sposób. Nie wolno. Nie trzeba. Nie da się.
Każdy z naszych dni to dokładnie kulisty, wymykający się z rąk, trudny do złapania koralik, który mamy na klęcząco zbierać do woreczka. Z dnia na dzień. Po jednym koraliku. Niczego nie spowolnimy. Niczego nie przyspieszymy. Z pokorą zbierajmy nasze koraliki, by pod koniec życia móc pokrzepić swojego ducha widokiem treściwych korali.
Nie wezmę życia na sposób. Nie wolno. Nie trzeba. Nie da się.