piątek, 29 maja 2020

Nikt nie wie

     Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają. To dziwne, bo codziennie od nowa zapisuje się w głowie czysta kartka, a przecież nigdy niczego nie kasowałam. Gdzie to wszystko przepada? Kto dołącza nowe arkusze? Im dłużej tu żyję, tym bardziej obco się czuję. Im bardziej codzienne wszystko, tym bardziej nadzwyczajne i nieprzystępne. Wszędzie jakieś parametry, wyznaczniki, tory, wektory. A ja? Niewłaściwy rozstaw kół, niepasujący gwint, nierytmiczne sekundy. Tak właśnie jest. A kartka na przekór codziennie od nowa biała. Czasem piszę po niej ja, czasem pisze się samo, gdy odwracam wzrok. Taki hurt prawie przezroczystych kartek ostatnio przyszedł. Jakby wszystko pisało się na papierze śniadaniowym. A stron już tyle, choć nadal szybko mija. Tak cienkie kartki i wszystko lekkie jak Pismo Święte. Nie wiem, czy wolę te czasy, gdy papier jest techniczny i długo muszę naciskać, by osadzić literę. I długo musi się wylewać tusz i dużo go pochłania. Dwa dni wtedy jak książka, którą obciążać można pogięte pocztówki.

     Nie ma obrazków. Sam tekst, który nie wiadomo kiedy się zaczyna, a nie kończy się nigdy. No, może kiedyś się kończy, ale ja tam nie chcę samodzielnie stawiać kropki. To nie moje zadanie. Bywam pilna, choć czasem stawiam na autopilota. Nie znam go dobrze, ale staram się ufać.

     Kiedyś myślałam, że gdy zasypiam, papier zostaje biały, pióro odpoczywa. Może nawet pojawia się miejsce na ilustracje? Sny mogłyby się tam lokować. Ha! Może doceniłby je jakiś abstrakcjonista. No, ale nie. Wszystko pisze się bez przerw. To dziwne, bo tekst układa się w taktach, jak muzyka. Miarowo, bo ktoś kiedyś wymyślił czas. Jeszcze nie zidentyfikowałam tej osoby. Nie wiem, co jej powiem, gdy ją spotkam. Jeszcze się zastanowię...


     Trudno być niedoświadczonym pisarzem. Papier ci leci i leci i leci, jak rozpędzona bieżnia pod nogami. Mam odpocząć? Spadnę i rozbiję się w mak, a biegnącej taśmy już nie dogonię. I co z tego? - powiesz. Otóż, nie umiem. Zbyt szybko się przesuwa, a ja jeszcze muszę skakać przez płotki taktów. Kiedyś może spadnę i opowiem Wam, jak było, jeśli uda się wrócić. Jeśli nie, będę o Was ciepło myśleć.



wtorek, 19 maja 2020

Inna cisza

Są takie cisze, które wcale nie są głuche
Uderzają małą nóżką o szczebelek łóżeczka
Mruczą przed snem

Szumią głośno jesiennym wiatrem
Niekoniecznie jednostajnym

Patrzą na ciebie niepowtarzalnymi oczami
Zza stolika, całkiem naprzeciwko
W zatłoczonym harmiderze baru

Tykają zegarem kościelnym
Obgryzają skórki

Są takie cisze, które ogłuszają
Zdumiewają, zatrzymują, kołyszą

Zewsząd śpiewają ptakami
Których nie widać

Są takie dźwięki, są takie głosy
Które zajmują uszy sobą
I wreszcie pozwalają duszy wejść w prawdziwą ciszę

Takie, które zagłuszają niezdrowe przyspieszenia serca
Wyciszają uwagę na rozmach

Są najgłębsze cisze
W których mieszka pełne ja
Cisze, które głosy ukochanych wzmacniają
Cisze, które muzyka wydobywa
Cisze, które wszyscy znamy.




środa, 6 maja 2020

Na jawie

Głowa jak rozgrzana blacha
Od myśli
Plecy jak zamarznięta ulica
Od zwątpień

Tak wielki zewnętrzny świat
Tak mały, gdy stanie przy wewnętrznym

Tak zmienny zewnętrzny świat
Tak nieprzewidywalny wewnętrzny

Tak kruche skały do budowania
Tak krótki zasięg widoczności

Tak pełen każdy dzień dezorientacji
I przyjemności

Przeciwne bieguny zdołały się przytulić
Wiatr przystanąć
Gotują się dawno zamrożone tematy
Odkopują spróchniałe kości

 I tylko przyroda na przekór

Wreszcie maj.


Orkiestra nurtu rzecznego

Czas to z jednej strony coś niewidzialnego i nieuchwytnego, coś co mogłoby stanowić definicję abstrakcji i antonim namacalności. To coś, co ...