Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają. To dziwne, bo codziennie od nowa zapisuje się w głowie czysta kartka, a przecież nigdy niczego nie kasowałam. Gdzie to wszystko przepada? Kto dołącza nowe arkusze? Im dłużej tu żyję, tym bardziej obco się czuję. Im bardziej codzienne wszystko, tym bardziej nadzwyczajne i nieprzystępne. Wszędzie jakieś parametry, wyznaczniki, tory, wektory. A ja? Niewłaściwy rozstaw kół, niepasujący gwint, nierytmiczne sekundy. Tak właśnie jest. A kartka na przekór codziennie od nowa biała. Czasem piszę po niej ja, czasem pisze się samo, gdy odwracam wzrok. Taki hurt prawie przezroczystych kartek ostatnio przyszedł. Jakby wszystko pisało się na papierze śniadaniowym. A stron już tyle, choć nadal szybko mija. Tak cienkie kartki i wszystko lekkie jak Pismo Święte. Nie wiem, czy wolę te czasy, gdy papier jest techniczny i długo muszę naciskać, by osadzić literę. I długo musi się wylewać tusz i dużo go pochłania. Dwa dni wtedy jak książka, którą obciążać można pogięte pocztówki.
Nie ma obrazków. Sam tekst, który nie wiadomo kiedy się zaczyna, a nie kończy się nigdy. No, może kiedyś się kończy, ale ja tam nie chcę samodzielnie stawiać kropki. To nie moje zadanie. Bywam pilna, choć czasem stawiam na autopilota. Nie znam go dobrze, ale staram się ufać.
Kiedyś myślałam, że gdy zasypiam, papier zostaje biały, pióro odpoczywa. Może nawet pojawia się miejsce na ilustracje? Sny mogłyby się tam lokować. Ha! Może doceniłby je jakiś abstrakcjonista. No, ale nie. Wszystko pisze się bez przerw. To dziwne, bo tekst układa się w taktach, jak muzyka. Miarowo, bo ktoś kiedyś wymyślił czas. Jeszcze nie zidentyfikowałam tej osoby. Nie wiem, co jej powiem, gdy ją spotkam. Jeszcze się zastanowię...
Trudno być niedoświadczonym pisarzem. Papier ci leci i leci i leci, jak rozpędzona bieżnia pod nogami. Mam odpocząć? Spadnę i rozbiję się w mak, a biegnącej taśmy już nie dogonię. I co z tego? - powiesz. Otóż, nie umiem. Zbyt szybko się przesuwa, a ja jeszcze muszę skakać przez płotki taktów. Kiedyś może spadnę i opowiem Wam, jak było, jeśli uda się wrócić. Jeśli nie, będę o Was ciepło myśleć.