W czasie takiego grudnia, tegorocznego, takiego właśnie. Nie ma czasu na sen, nie ma czasu na nic. Jednocześnie - tak wiele czasu na myśli, na tęsknotę.
Na wzruszenia.
Myślałam, że zbyt łatwo się wzruszam. Myślałam, że to takie głupie, że świat wokół, gdy to widzi, wzrusza ramionami. Gdyby tylko wzruszał... On poparskuje ze śmiechu. Czasem to słyszę.
Jakoś tak wkłuwa się pod przeponę i drażni myśli: przestań, patrz prosto, nie rozglądaj się. Nie wygłupiaj się. To tylko zwykła środa, wyrzuć te emocje. Nie produkuj ich nawet.
Myśl, że nie ma piękna. Bo nie ma. Nie ma wartości. Nie ma Boga. Nie ma prawdziwej przyjaźni. Nie ma sztuki.
Wszystko jest na sprzedaż.
I tak nie kupisz.
Nie stać cię.
Siedź już cicho.
Kiedyś myślałam, że obowiązki są tak ważne. To, by trzymać się grafiku, dostarczyć dokumenty na czas, zdać za wszelką cenę, mieć wszystko na papierze. Nagle okazało się, że wartość bywa tam rzadko. Cenne życie marnują błahostki.
Uczę się. Intensywnie się uczę dostosować szorstkość, chropowatość i kanciastość tygodnia do prawdziwości. Prawdziwości? Tak, bo piękno jest. Jest Bóg, jest przyjaźń, jest sztuka. Ciągle. Nawet nie wiem jak bardzo są.
Nie, nie wzruszam się zbyt łatwo. To rzeczywistość jest tak naszpikowana powodami do wzruszeń. A świat? Niech sobie mówi. Niech krzyczy, żebym przestała.
Ostatnio pewien mądry ksiądz powiedział: "Piękno powoduje zmianę".
PIĘKNO POWODUJE ZMIANĘ!
Zmianę, proces, działanie. Zawsze, to właśnie piękno, będzie przedzierało się spod skorupy wmawiania sobie nieprawdy.
W Warszawie, przy rondzie ONZ, teraz, w grudniu, rośnie kępka zielonej trawy. Przedziera się przez ciasno ułożone płyty chodnikowe. Zieleni może jej pozazdrościć czerwcowy trawnik, a woli przetrwania - mech na mroźnych szczytach gór.
Mam w sobie tę zieleń. Powoli będę ją wskrzeszać.
***
Kolejny miesiąc tychże właśnie wzruszeń za nami. Cudownych wydarzeń, które tak zbliżają dusze.
Miesiące tęsknoty i nieodwracalnych zmian. Miesiące braku i walki z nim. Miesiące kolejnych braków.
Miesiące nowych pokładów doświadczeń, spotkań z nowymi ludźmi. Nikt tak, jak oni, nie świeci w tych ciemnościach.
Dzisiaj koncert ukochanego zespołu, a więc spotkanie z ludźmi, którzy wiedzą, co to znaczy głęboko oddychać. Z ludźmi, którzy ze wzruszenia uczynili swój zawód. Jakie to wspaniałe, że mogę wśród nich być.
Nazwali to dzisiaj dzieleniem swojej teraźniejszości. Sformułowanie, które zwala z nóg. "Dziękujemy, że w świecie instant, dzielicie z nami swoją teraźniejszość"...
Tak dużo chciałoby się napisać. Mamy czas.
Niedługo święta. Znowu. Adwent tak mocno zakorzenił się w świadomości. Moje życie jest przecież takie adwentowe.
Z chaosu tej wypowiedzi wyciągam teraz jedno - warto nie zapierać się siebie samego. Kochać.
Nic nie dzieje się przez przypadek.
Piękny wpis, piękny i prawdziwy. Trzymam kciuki za Ciebie i Twoją przyszłą twórczość ;-)
OdpowiedzUsuńLubię Twoją wrażliwość.:)
OdpowiedzUsuń