środa, 12 lipca 2017

Nie unoszą świata. Moje nie.

Jakoś tak mówią, że teraz tak nie powinno być, a potem powinno być inaczej. Mówią, że idealnie byłoby, gdybyś była taka, ale inne źródło podaje, żebyś robił tak. Przecież są wykresy, przecież są dane. Wszystko jest zbadane. Rozwój osobniczy.
Idziesz. Zdobywasz levele.
Chociaż w sumie nie, przecież to nie punkty na osi czasu. Każdy jest inny - mówią. Zwracaj uwagę na widełki. Widełki czasowe, tam powinieneś się wpasowywać.
Chociaż... Może nie?
Może do niczego nie powinno się pasować?

Jakoś moja oś czasu nie jest prosta. Pokręcona w 3D.
Sama nie wiem gdzie jest pion i poziom. Co dopiero widełki? A co dopiero punkty?
Po prostu sobie trwam.
Nie zahaczam o to.

Co o mnie mówiłeś?
Nie zahaczam o to.

Wyzwolenie?
Nie.
Po prostu jestem.

***
Ktoś właśnie do ucha zaśpiewał mi: "zerknij w siebie".
Zerknęłam.
Coś mało twórczości ostatnio. Mało sztuki.
Jakaś ślepa uliczka w moim życiu, ale ja wrócę na moją drogę. Wrócę.

Za dużo tu inspiracji wokół.
Za dużo.


***
"Powieki nie unoszą świata".
Tak jest. Właśnie tak jest.
Cała jestem słaba, a powieki mam najsłabsze.
Na pięć frontów rozrywane.
Kilka tożsamości we mnie, a wszystkie prawdziwe, a wszystkie ciągną w inną stronę.
Wspólny mianownik się ugina. Zatraca.
Jakoś go łapię, z zadyszką.
Nie można iść do punktu A i punktu B jednocześnie, gdy oba te punkty leżą po przeciwnej stronie wszystkiego.
Łatwo mi jest zgubić się w sobie.
Niż w mieście łatwiej.
Czy da się uciec jednocześnie nie odchodząc?
Nikt nie ma pojęcia co dzieje się we mnie.
Nikt nie ma pojęcia co dzieje się w każdym.
"Powieki nie unoszą świata".
Moje bardziej nie unoszą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Orkiestra nurtu rzecznego

Czas to z jednej strony coś niewidzialnego i nieuchwytnego, coś co mogłoby stanowić definicję abstrakcji i antonim namacalności. To coś, co ...