piątek, 7 lipca 2017

Potrzeba i odpowiedzialność (nie)wysłowiona

Jak nieproporcjonalna jest liczba słów, określeń, nazw, względem liczby zjawisk, odczuć, przeżyć, rzeczy do nazwania. Od tylu lat uczę się tylu słów. Ciągle łapiąc nowe i dbając o stare, by we mnie nie umarły. I co? To tak, jakby położyć główkę od szpilki przy gwieździe. Jakieś nieskończoności tego co we mnie, tego, co w nas... I jak się mają do tego słowa?
Tak bogaty nasz język, tak piękny, a tak ubogi, tak znikomy. Jak każdy inny ludzki.
A jednak... potrzebuję słów. Już dziś to wiem.
Kocham i doceniam ponad wszystko ciszę i szlachetne milczenie, ale pragnę też słów.
Tych zwykłych, codziennych, o chlebie, zasypianiu i sprzątaniu.
Tych wzniosłych, o przeżywaniu, wzruszeniach i pięknie.
Tych głębszych, o Najwyższym, o celu, o Miłości.
I znowu tych codziennych.
O tym co w tobie, o tym co w nas.
Tych spodziewanych i tych, które zaskakują.

Przeplatane umiejętnie ciszą, słowa są cudem. Darem.
Trzy lata studiowania o komunikacji, o mówieniu, o porozumiewaniu się, a ja wciąż widzę w nich jeszcze więcej.
Potrzebuję muzyki i słów.
Przecież każdy ma potrzeby.
Jak chleba. Jak snu.

A po co poezja? Po co zagmatwanie, gdy prosto i szybko jest przystępniej?
Dlatego, że nie z komunikatów składa się życie człowieka.
Nie tylko z prostych sygnałów.
Nie jestem zwierzęciem.

Słowa są darem.
Każde jednak niesie ze sobą odpowiedzialność. Podejmij się jej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Orkiestra nurtu rzecznego

Czas to z jednej strony coś niewidzialnego i nieuchwytnego, coś co mogłoby stanowić definicję abstrakcji i antonim namacalności. To coś, co ...