wtorek, 23 lutego 2016

Prowadzić swoją kukłę.

Macie tak?
Prawdziwe życie odbywa się w środku.
Tętni.
Prawdziwe życie, czyli coś, co popycha do przodu, co sprawia, że oddech sam się nabiera. Coś, co układa twoje dłonie w łódeczkę, by mogły nabrać wody. Krystalicznej wody. Coś, co ściska w brzuchu. Coś, co napędza serce. Coś, co nie jest emocją, nie jest odczuciem. To coś więcej.
W tym jestem ja.

A świat?
Ja nie jestem z tego świata.
Ten świat jest tylko drogą i niestety jego wymagania są obfite. Trzeba. Po prostu trzeba. Trzeba wstać, trzeba ogarniać. Trzeba podnieść ciało z łóżka. Myśleć, o tym, o czym się nie chce. Chodzić tam, gdzie nogi nas nie niosą. Nawet się zmuszać.
Prowadzić swoją kukłę.

Dobrze, że jest dusza.
Dobrze, że jest to prawdziwe JA, które jest w kukle, które pochodzi nie z tego świata. Ono właśnie pozwala z uśmiechem brać kukłę na plecy i nieść ją z nadzieją, że ma to sens.
Prawdziwe życie pozwala stawać koło kukły i patrzeć na nią z boku, a nawet w końcu ją pokochać. Przynajmniej rozumieć.
Daje sposobność do dystansu.

Taka jest codzienność.
Ziemska, teraźniejsza codzienność.
Wielkie tłumy niosące swoje zeprzałe nieraz kukły.

MAM JEDNAK NAJWIĘKSZĄ Z MOŻLIWYCH RADOŚCI.
Mam prawdziwe życie, z którego patrzę na swoją kukłę.
Potrafię się z niej śmiać. Potrafię ją ochrzanić.
Potrafię nad nią pracować. Potrafię ją pielęgnować.
Potrafię wzmacniać swoje plecy, by ją na nie zarzucać.


I tak idę i niosę swoją kukłę, ale nie bez sensu, nie na śmierć.
Niosę ją, by kiedyś mogła zlać się w jedno z Prawdziwym Życiem.


Wszystko, co najlepsze, jest w prawdziwym życiu.
A radością nieodpartą jest to, że jeszcze tu, na ziemi (rzadko, ale jednak) spotykam prawdziwe życia ludzi, którzy niosą swoje kukły. Spotykam ich w całej tej masie nieżywych już dusz, których kukły płyną śnięte z nurtem TEGO ŚWIATA.
Jak się cieszę, że takich spotykam.
Nieśmy tak dalej!
Z głową w górze!


Wiele by tu napisać...
Naprawdę.Wiele.

sobota, 6 lutego 2016

Nawet obrzydliwość robaka. Nawet teraz!

Nie lubię patrzeć na ludzi - maszyny.
Czemu tak wiele maszyn wokół nas?
Gdzie ci wszyscy ludzie, w których pozostała świeżość dziecka?
Gdzie ci ludzie, którzy po prostu są szczęśliwi?
Którzy nie oczekują, tylko cieszą się tym co mają?

Takie to typowe. Takie typowe pytania, nudne. Cholera, ale prawdziwe!
Kiedyś, wszystko zachwycało: zielona trawa, słońce, przechodzący sąsiedzi, przejeżdżające samochody, ruchome schody, wysokość góry, przejeżdżające pod wiaduktem auta, przepływająca pod mostem rzeka. Szerokość tej rzeki i odnaleziona na mapie jej długość. To, że patrząc z góry, w nocy, prawy pas jest czerwony, lewy jasno-żółty. To, że wszystko płynie. To, że są ludzie uśmiechnięci i nieprzejęci. W ogóle to, że są. Ich różnorodność. Ich sposób uśmiechania się, układ zębów w buzi, sposób zaczesania włosów. To, jak mówią i co mówią, ich głos. To, że niektóre dzieci rozmawiają z rodzicami w trakcie spaceru i to, że niektórzy rodzice traktują dzieci, jak pieski do wyprowadzania. To, że jeżdżą wokół nas kolorowe rowery, i te mniej kolorowe składaki, a na nich starsi, chudzi panowie. To, że kwiaty latem podlewa się wieczorem, bo w dzień słońce spali ich liście, przechodząc przez krople wody. 
To, jak zmieniają się pory roku. To, że jesienią naprawdę liście mają milion kolorów.
To, że kaczki - mężczyźni są ładniejsze od kaczek - kobiet.
To, że dorośli też chodzą za rękę. To, że staruszkowie się ciągle pochylają.
To, że jeżeli porysujemy deskę zgniecioną porzeczką, a potem posypiemy ją piaskiem, piasek przyklei się i powstanie niepowtarzalny wzór. To, że aronia mocno barwi dłonie i trudno je domyć.
To, że grube książki też można gładko czytać. To, że gdzieś jest morze, a gdzieś góry. To, że wychodząc na szczyt w Bieszczadach widzisz taki kawał świata, a to jeszcze nie cały świat.
To, że 12 sierpnia naprawdę spadają gwiazdy. To, jaki śmieszny dźwięk wydaje deszcz kapiący z rynny. To, że kotka naprawdę może naraz urodzić kilkanaście kociaków. To, że gwiazdy wywołują zachwyt i przerażenie równocześnie. To, że muzyka ogarnia sobą każdą część ciała i duszy, gdy się w nią słuchasz. To, że ona jest naprawdę wszędzie. To, że skoszona trawa pachnie i barwi. To, że łąka z daleka wygląda inaczej niż z bliska. To, że owady są takie mądre. I takie obrzydliwe...

Zachwycało mnie wszystko to, gdy byłam dzieckiem. Widziałam to wszystko wszędzie, mocno. Totalnie to czułam, całą sobą. 
I wiecie co?
NADAL TO WSZYSTKO WIDZĘ I CZUJĘ.
I nie mam zamiaru być "dorosłą".
Nie mam zamiaru widzieć tylko zegar, kalendarz, mapę, notes, zeszyt, komputer, asfalt pod stopami.
Nie mam zamiaru słyszeć tylko własnego życia, nudnych rozmów i sztucznych obowiązków.
Nie mam zamiaru być sztucznie poważną, okiełznaną osobą, która "wyrosła z przejmowania się pierdołami".

To wszystko nadal żyje. ŻYJE!
Tak! I to wszystko jest sensem!
Posłuchaj i popatrz.
Inaczej: słuchaj i patrz, bo to dzieje się ciągle.
Kocham życie!












Orkiestra nurtu rzecznego

Czas to z jednej strony coś niewidzialnego i nieuchwytnego, coś co mogłoby stanowić definicję abstrakcji i antonim namacalności. To coś, co ...