piątek, 27 listopada 2015

Za wcześnie do przodu.

Nigdy nie było tak, że było, jak myśleliśmy, że będzie.
I co?
I tak myślimy, jak będzie.
Gdzie jest koniec?
Gdzie jest ten moment, że jest już jak ma być.
Czy wtedy będzie tak jak myśleliśmy, że będzie?
Czy wtedy będzie tak, że już nie będziemy myśleć jak będzie?

Dorosłość jest zła.



Czasem wystarczy po prostu usiąść, przypomnieć sobie, jak to było, gdy było się dzieckiem i stać się nim.
A co jutro?
Niech ktoś inny traci czas na myślenie o czymś, czego nie będzie.

środa, 18 listopada 2015

Blaszka.

Blaszka wiele razy naginana - łamie się.

Jest w nas dużo takich miejsc nagiętych.
Ile nagięć wytrzymają?





A takie prezenty, jak ten Artysta, łagodzą wszystkie nagięcia.
Wszystko jak nowe!


niedziela, 15 listopada 2015

Skórka.



Czasem jest tak, że mamy zwichniętą kostkę.
Boli nas brzuch, bo zjedliśmy za dużo.
Jesteśmy przeziębieni, bo w końcu jesień.
Mamy katar, pobolewa nas głowa.

Czasem jest tak, że doskwiera nam wiele, ale i tak najbardziej denerwuje nas naderwana skórka przy paznokciu.
Czujemy wszystko, ale to skórka denerwuje najbardziej.

Dobrze znaleźć w sobie to, co na co dzień przeszkadza. W sobie, albo wśród otoczenia.
I odciąć to. Odciąć.
Czasem wielkie rzeczy potrafimy znieść, a mała rzecz psuje nam codzienność.
Jeżeli tylko się da, odetnij.





piątek, 13 listopada 2015

Po czasie. O czasie.

Po czasie. Po dziwnym czasie wracam.
Brakuje tego czasu, ale brakuje też kuferka.
W ogóle twórczości brakuje...
Pisanej i śpiewanej.
No cóż...

Ale jestem. Ciągle gdzieś tam jestem.
Ciągle powstawały teksty. Może do piosenek, a może tylko tak mi się wydaje.
Były to teksty na papierze.
Chyba moja ręka potrzebowała zmiany. Nie komputer, a żywy papier.
Tęsknię za dzieciństwem. Tęsknię za tym, kim byłam kiedyś. Kim my byliśmy.
Tu jest za dużo teatrzyku i bycia marionetką.
ALE!
Szukam w sobie dziecka, wydobywam, kształtuję w tej rzeczywistości.
Tej jesieni, która już tak posunęła się w czasie.
Pod koniec wakacji napisałam prostą rymowankę o byciu dzieckiem.
:

Czerwony nam lizak nadymał policzek
A uśmiech był szczery, z dziurami po zębach.
Godziny płynęły powoli nadzwyczaj
I każda historia to była legenda.

Porteczki do kolan, kolana obdarte
Zabawy bez ściemy: na niby, naprawdę
Pieniądze to liście, bo przecież zielone
Pistolet na kulki, na lotki, na wodę.

W basenie nas koło dmuchane trzymało
A tatuś to koło na sznurku, jak pieska
O każdy ruch nogą się mamę pytało
Więc mama od pytań bywała niebieska.

Głęboko pod każdym gryzionym paznokciem
Był piach i żałoba i noc i jedzenie
Sympatię bez przyczyn szturchało się łokciem
A randka to było rowerem jeżdżenie.

Brązowych nam piegów nie ukrył makijaż
Płakałeś ze strachu, ryczałeś jak zwierzę
Prawdziwych emocji nam wstyd nie zabijał
Więc były i uśmiech i łzy za kołnierzem.

I dzisiaj jest czas dobry, żeby być dzieckiem
Za biurkiem, za kółkiem, przy pracy, w rodzinie
Dorosłość nie znaczy wciąż smutne mieć serce
Jedz nadal lizaki i śmiej się prawdziwie.

***
Mimo tego, że jestem tu od roku, jakoś nie umiem jeszcze w pełni oddychać.
Choć uczę się.

Tak wiele w ostatnim czasie było wspaniałej muzyki, tak trudno znaleźć dla niej czas, ale ona ma taką dziwną moc, że wyprzedza czasem nawet obowiązki.
Dziś premiera płyty Etiuda Zimowa zespołu LemON.
Dziwne, bo niektóre utwory są mi tak bliskie od dawna, a ich interpretacja wywołuje szczere łzy.
Polecam kupić i przeżyć z tym materiałem nadchodzące święta.
Prawdziwa świąteczna wrażliwość, słowiański idealny zaśpiew, że aż gula staje w gardle.
No, i pachnie choinką.

P.S. Święta zaczynają się 24 grudnia nocą.
Tak przypominam, bo galeriom handlowym się chyba popsuł kalendarz.





Orkiestra nurtu rzecznego

Czas to z jednej strony coś niewidzialnego i nieuchwytnego, coś co mogłoby stanowić definicję abstrakcji i antonim namacalności. To coś, co ...