czwartek, 31 lipca 2014

Niepełnosprawny.

Mały kamyk. Po tych latach jego czubek tylko.
Wbity w ziemię. Tyle widział, tyle odczuł.
Tyle pokoleń ujrzał, tyle słów usłyszał.
Tak sędziwy kamień, doświadczony.
Tylko skała, nie ma duszy. Tyle widział.

Albo drzewo. Tyle pokoleń wiatrów zapisane w osobnych słojach.
Krzesłem się stało, tyle pokoleń na nim się wsparło.
Z niego kratka konfesjonału, tyle słyszała.
Tylko drewno, nie ma duszy. Tyle słyszało.

Mała ścieżka, wydeptana, tyle właścicieli miała.
Czyja teraz? Już państwowa. Tyle stóp nosiła śmiało.
Kiedyś powódź unosiła, potem dziecko porzucone,
Ktoś je znalazł i przygarnął, ona z dzieckiem się cieszyła.
Wydeptana, jak klepisko, lecz uważna, widzi wszystko.
Tylko ścieżka, nie ma duszy. Tyle widziała.

Albo woda ze strumienia. Ciągle płynie, ciągle zwiedza.
Najpierw deszczem słonym była,
Potem w ramiona koryta wstąpiła.
Odżywiła kwiatów wiele, dzieciom dała orzeźwienie.
I przyjęła w siebie krople, te czerwone, krew przelaną.
I słyszała szum zabawy i płynęła przez udrękę.
Bo nie w latach ją oceniać, wiek wiekami zaś się chlubi.
Tylko woda, nie ma duszy. Tyle przeżyła.

Nagle człowiek, duszy pełen. Rodzi się z wachlarzem zmysłów.
Ale cóż to, on nie widzi?
Ślepy, głuchy, na nic nie czuły.
Zmysły ignorując jakby, idzie szybko naprzód.
A to niewidzenie chore, tak przewlekłe.
Przecież nieuzasadnione.
Aż człowiek, z duszą prężną. Nic nie przeżył. Nie chciał.





sobota, 26 lipca 2014

Po kilku pustych stronach.

Długa przerwa. Potrzebna.
Nie przepraszam, bo za brak weny się nie przeprasza.
Już jestem.

Natłok zdarzeń. Rekrutacja na studia, wyjazdy, ciężki czas i dużo niekoniecznie miłych przygód. Jest jednak dobrze, zaskakująco. W październiku będę dla Was (i jako artysta-egoista dla siebie) pisać z Warszawy. Czy to dobrze? Zabawimy się w: "ciekawe czy się tu odnajdziesz".
Nie lubię miasta.
Miasto jest fajne przez 24 godziny. Potem już nie.

W miastach uderza mnie powszechna anonimowość. Żyjesz, nikt o tym nie wie. Możesz żyć sto lat i nie mieć nikogo znajomego. Idziesz, wzrok utkwiony przed siebie.
Ruszasz, gdy zapala się zielone światło, stoisz, gdy zapala się czerwone. Ruszasz, gdy wszyscy ruszają, stoisz, gdy wszyscy stają.
Bardzo to do mnie nie pasuje.
Na szczęście nawet w miastach jest parę magicznych miejsc. Takie właśnie mam zamiar wyszukać jeszcze we wrześniu.
Artysta zawsze się dusi. Zawsze mu mało, zawsze chce wyżyć się emocjonalnie, zawsze działać. Oby nowe miejsce miało choć trochę miejsc do takiego życia.
Uderza mnie, gdy bezosobowi ludzie idą, przekraczają bezdomnego śpiącego na chodniku, jak gdyby był śmieciem i idą dalej.

Czy się boję? Jak każdy.
Czy chcę być tam gdzie być mam?
Nie wiem.
Ja nigdy niczego nie wiem i to lubię w swoim życiu.

***

Czym jest miłość do muzyki?

Znudzony temat - pomyślicie. Ona jest chora, że tylko o tym.
Sama zrezygnowałabym z czytania czyjegoś bloga, gdyby tak wiało monotematycznością jak z mojego, jednak bloga tego tworzę nie po to, żeby robić coś pod publikę, a dla wyczerpania własnych myśli.

Co jest w mojej głowie?
Wszystko i muzyka. Ona jest zawsze i wszędzie. Czasem myślę, że jest darem, częściej jednak, że przekleństwem. Jak każda miłość. Po protu jestem z niej zbudowana. Czy to dobrze? Czy to źle?
To tak, jakby pytać, czy to dobrze, że drzewo zbudowane jest z pnia i korony. Po prostu jest.

Ludzie potrafią zabijać. Zabijać i zabierać. Jedno jednak wiem. Choćby nie wiem jak mocne słowa padały w moją stronę, przenigdy nie zrezygnuję z muzyki. Ze śpiewania.
Czy chcę, czy nie, tego nie da się już odłączyć. Stałe połączenie niosące za sobą różne konsekwencje.

NIGDY NIKT NIE ZDOŁA MI TEGO ODEBRAĆ.
Kiedyś może stanę u Twojego progu załamana i zapłakana, nie mogąc unieść tego ciężaru i poproszę Cię, abyś wyrwał ze mnie tę miłość. Ty bardzo będziesz chciał. Nic z tego. Nie da się, nie można, nie ma sposobu.

Dziś godzę się z tym, że zostałam obdarowana dużo szerszym patrzeniem niż wielu innych. Zauważam dużo więcej, odczuwam dużo więcej. Dużo więcej mnie cieszy, dużo więcej rzeczy mnie oburza. Czuję wszystko, widzę wszędzie. Często to bolesne. Jak po wyjściu od okulisty, gdy źrenice są tak rozszerzone, że do oka wpada zbyt dużo światła. Oślepia. Boli.
Tak właśnie często rzeczywistość mnie zaślepia wskutek wielkiej wrażliwości.
To ciekawe, że ludzie są tak inni od siebie.

***
Dostałam wiele listów związanych z akcją pisania do więzienia!
Dziękuję Wam najdrożsi za Wasze piękne serca!
Co dalej? Zobaczycie wkrótce! :)

***
W ostatnim czasie zwiedziłam wielkie miasto i wielką łąkę. Na dworcu w Lublinie spotkałam przerażającą cygankę ciągnącą mnie za rękę i próbującą wywróżyć samo zło. Zwiedziłam brudne dworce oraz las. Słuchałam miłych opowieści i przykrych wieści. Widziałam piękne pejzaże i przerażającą biedę. Widziałam tysiące osobowości. Spotkałam ludzi obojętnych na innych i tych zatroskanych. Pokonałam setki kilometrów. Przeszłam pewnie dziesiątki kilometrów z walizkami. Poznałam co to upał w murach miasta. Poznałam co to walizka na kółkach i zdezelowany chodnik. Widziałam chorą psychicznie osobę. Zerwałam wielki bukiet na łące. Przemoczył mnie deszcz. Dostałam mandat. Dostałam prezent........etc.

Zbierając to wszystko stwierdzam, iż życie jest bogate w różne doświadczenia i dlatego jest życiem.
Teraz szykują się wielkie zmiany, do których długo się dopasowuję, powoli, ale po swojemu. Zmiany są dobre. Oby takie okazały się teraz.

Kolejny wpis? Chcę coś lirycznego. Chyba coś wisi w powietrzu.


Uniwersalna myśl na dziś i każdy dzień:

PUSTA KARTKA INSPIRUJE.












Tak się dziwnie złożyło, że Zombie to hymn tegorocznych wakacji :)




sobota, 5 lipca 2014

Warto pisać!

Do 20 lipca zbieramy listy, które w jednej, przynoszącej nadzieję paczce wyślemy do zakładu karnego.
Po co?

Rodzisz się. Nie ma nikogo, kto wytłumaczy ci co to jest życie i kim jesteś.
Ojca widziałeś, owszem. Ile razy? A, pewnie ze dwa. Teraz nie pamiętasz nawet jego rysów twarzy.
Matka nic nie mówi. Lekarz twierdzi, że to depresja, ale leki, które jej przepisał nie są częścią jej codziennego menu. A szkoda, może wtedy odezwałaby się do ciebie. Ona przecież nie ma siły...
Masz starszego brata, który gdy był dzieckiem ciągle przeklinał ojca za to że pije. A teraz? Widujesz go wieczorami jak wraca nie wiadomo skąd. Też dziwnie się zachowuje. Przechodząc zostawia za sobą strużkę woni alkoholowej. Jakoś tak chce ci się płakać, bo nie masz kolegów. Kto by się do ciebie zbliżył, do takiego obdartusa, który nie ma kasy ani żadnych ambicji.
Myślisz, czy człowiek ma jakąkolwiek wartość. Jesteś pewien, że ty sam nie masz już żadnej. Czy kiedykolwiek miałeś?
Dziś mama wstała z łóżka i zaczęła gotować obiad, to dobry znak. Jednak w połowie smażenia naleśników zostawiła wszystko i wyszła.
Nic już z tego nie rozumiesz. A co jest najgorsze? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt ci nic nie mówi.
Masz jeszcze młodszą siostrę. Ma cztery lata i cały swój czas spędza u sąsiadów bawiąc się z rówieśniczką. Nawet już nie je w domu.
No tak - myślisz - po co tu w ogóle wracać?
Ściany trącą jakąś pogardą, a domu nie może się już nazywać domem.
Kiedyś poszedłeś na spacer po osiedlu i zaczepiła cię grupka chłopaków. Zaprosili do siebie, chyba udawali przyjaciół. Mimo wszystko, wierzyłeś w to, że ofiarują ci odrobinę życzliwości. Łapałeś się tej życzliwości jak tonący brzytwy, bo przecież też masz potrzeby, a tej dawno nie zaspokoiłeś. Samotność jest cwaniarą, podstępną cwaniarą, potrafi wciągnąć w jakieś niezrównoważenie.
To już miesiąc, gdy nowi przyjaciele udają że są przyjaciółmi.
Zorientowałeś się, że jesteś chyba trochę młodszy.
Dziś wiesz, że wyrzucili cię ze szkoły, bo "nadużywasz czegoś tam i nie uczysz się".
Czego masz się uczyć? Pierwiastków chemicznych? Dat historycznych? Krain geograficznych?
Nie, one nie sprawią, że matka zacznie się odzywać, a ojciec wróci. Po co się uczyć?

Dzisiaj pada tak mocno, że siedzenie w twoim domu przyprawia cię o dreszcze. Ta cierpka atmosfera plus szarość za oknem same wypchały cię poza mury.
Trafiłeś do przyjaciół. A oni dziś nieco inni. Chyba są pod wpływem czegoś tam, ale co cię to obchodzi.
Chociaż, chwila, mają do ciebie jakiś inny stosunek. Podpuszczają cię.
Młody, ku*wa, co ty tu robisz? Miałeś nam załatwić to, co do życia potrzebne! Co tu jeszcze robisz?
Bycie w naszej paczce wymaga poświęceń!
Ale ty nie masz pieniędzy, co teraz???
Samotność, wykpienie, czy przyjaźń? (Ech ta przyjaźń...)
Nawet się nie zorientowałeś, kiedy wraz z kilkoma innymi osobnikami włamaliście się do sklepu, a ty, chociaż sam nie wiesz jak i kiedy, rzuciłeś się na ekspedientkę raniąc ją.
Potem uciekałeś. Na próżno. Ktoś was widział.

Policja, przesłuchania, proces, świadkowie.
A ty dalej nie wiesz, co to jest życie, jaki jego cel.
Nigdy nikt nie powiedział ci co jest dobre, a co złe, skąd wiesz co to przestępstwo. Przecież tylko walczyłeś o byt.
Więzienie.
Znów cierpka atmosfera, szare mury, ale z bonusem, z kratami w oknach. Znów samotność, odcięcie od świata. Przecież nikt nie wie o tym, że istniejesz. Ktoś tam mówi na jakichś zajęciach, że warto się zmienić.
Myślisz sobie, ale po co? Ja nie rozumiem, że życie może być inne. Nie dotknąłeś go.
Teraz wiesz, że jeszcze dziesięć lat. Ech, mogłoby być i piętnaście, bo co mi z tego, że wyjdę po za mur.
Za murem przecież znowu leje...

***
Takich osób jest bardzo wiele, a Ty potrafisz czasem tylko oceniać. W więzieniach nie ma tylko zbrodniarzy, których celem życia jest zabijanie. Jest tam mnóstwo pogubionych osób, które czekają na jedno słowo, które będzie dla nich wielką motywacją do zmian.
Zmiana myślenia -> zmiana nastawienia -> zmiana zamiarów -> zmiana życia.
Napisz z nami list do więzienia!
Więcej informacji na facebook'u w wydarzeniu: "Pod adres ZAMKNIĘTY".
Nawet nie wyobrażasz sobie, jak wiele możesz zdziałać.
Pokaż, że za murami też może świecić słońce, a osadzeni nawet teraz mogą stanąć na palcach i dojrzeć promienie będąc jeszcze wewnątrz.

https://www.facebook.com/events/669733696414819/?fref=ts



piątek, 4 lipca 2014

Finezyjny wielokropek.

Gdy jesteś autorem własnej powieści i chcesz zakończyć ją tak, by czytelnik dopowiedział swoje zakończenie, nie myślisz, że będąc autorem możesz być również czytelnikiem.

Gdy akcja kończy się nagle, być może tragicznie. Gdy akcja kończy się pięknie, widzisz, że ciąg wydarzeń doprowadził do uwieńczenia najważniejszych sytuacji, nie chcesz kończyć życia bohaterów, ale przecież opisywanie dalszej prozy życia byłoby nudne.
W takich przypadkach kończysz powieść finezyjnym wielokropkiem.
Co za nim się kryje?


Prawdziwe życie ma tyle fabuł. W prawdziwym życiu czas leci ciągle tak samo. Nie spowolnisz tempa, nie przyspieszysz akcji.
Wiedz, że gdy jest już całkiem źle, samobójstwo nie jest finezyjnym wielokropkiem.
Wiedz, że gdy jest już wspaniale i od teraz będzie tylko gorzej, znudzenie i spowszednienie nie jest finezyjnym wielokropkiem.

Życie to nie powieść, nie zakończysz jej finezyjnym wielokropkiem.
Ty nie ty jesteś pisarzem.

Możesz być za to barwnym bohaterem.




***
Bardzo intensywny czas, mało chwil dla bloga, jednak ciągle o nim myślę.
Jakieś rekrutacje, jakieś spotkania, jakieś spacery.
Ciekawe co przyniesie czas?
Na pewno nie stawiam teraz wielokropka.
Stawiać kropkę?
Nie, tutaj stawiam kropkę, a w życiu zdecydowany przecinek.
Jak Wam mijają wakacje?

***
Jutro o akcji więziennych listów!

Orkiestra nurtu rzecznego

Czas to z jednej strony coś niewidzialnego i nieuchwytnego, coś co mogłoby stanowić definicję abstrakcji i antonim namacalności. To coś, co ...