niedziela, 8 listopada 2020

Wiersz, bo nie umiem szydełkować

Trzymam delikatnie cienką nitkę życia
Za końcówkę
W dwóch palcach ją trzymam
Zwisa gdzieś
Czuję, że jest przez węzełek
Ten na dole
To urodzenie, obciążenie
Początek.

Nawlekam ciągle koraliki
Jak przez sen już

Kiedyś wielkie, wyczuwalne korale
Po jednym dniu
Po kolei

Teraz małe koraliki, szybkie
Tydzień po tygodniu
Chyba po kolei

Wszystkie tak podobne
Za szybko na rozróżnianie barw

Struktura czasem tylko zatrzymuje opuszki
Czasem się wyróżnia

Trochę korale
Trochę różaniec

Trochę ozdoba
Trochę żmudność

Nawlekam, nawlekam
Same wpadają
Ja patrzę w okno

Już się wyłączam.
I czekam.
Na co? Na kogo?

 



Orkiestra nurtu rzecznego

Czas to z jednej strony coś niewidzialnego i nieuchwytnego, coś co mogłoby stanowić definicję abstrakcji i antonim namacalności. To coś, co ...