sobota, 14 lipca 2018

Nieusuwalność z atmosfery, nieuniknięcie klimatu

Nie chodzi o atmosferę ziemską. Z niej właśnie - choć nielicznym - udało się uciec. Chodzi tu o atmosferę dnia, chwili, sekundy. Właśnie.
Każdy dzień i każda chwila ma swój klimat. Po prostu.
Buduje go tyle czynników. Pora dnia, pora roku, ludzie, nasz humor, zdrowie, poziom wyspania. Dużo tego. Co ciekawe, jakoś fizjologiczne podstawy, choć na dole piramidy Maslowa, nie są najważniejsze.
Ciągle, bezustannie trwamy w jakiejś atmosferze. Wiele osób wokół mnie ma jakąś mniejszą wchłanialność klimatu. Żyją wciągnięci w wir własnych ścieżek. Są mało empatyczni, żyją jednym, hermetycznym światem.
A ja? Gubię się w zmienności klimatów jednego dnia. Gubię się, bo tak wiele mam swoich i tak wiele cudzych pochłaniam. Niesamowicie często te nasze atmosfery do siebie nie pasują. W tym samym miejscu, w tym samym czasie.
Gubię się w atmosferach, w emocjach, bodźcach, lękach, wzruszeniach i podekscytowaniu. Czasem, w chwilach nudy, niby wszystko przygasa, ale to właśnie wtedy budzą się wspomnienia.
"Zajmij się czymś! Pracuj, ucz się, zrób coś dobrego dla innych!" Tak, tylko, że żadne zajęcie nie jest w stanie oderwać mnie od klimatu, w który właśnie wpadłam.
Potrafią to tylko nieliczne osoby.
Bardzo nieliczne.
Nic ich nie łączy, nie są do siebie podobne. Mają jednak w sobie coś, co potrafi budować wspaniałą atmosferę. Jest ona czysta, dobra, swobodna, niezależnie od humoru i od tego, co wydarzyło się w ciągu dnia.

Potrafię już uśmiechać się szczerze, nawet, gdy mam w sobie smutny klimat. Nie jest to śmiech przez łzy. Niczego nie udaję. Umiem prawdziwie się cieszyć, mimo, że moje głębiny są przepełnione smutkiem. Umiem też płakać z kimś szczerze wtedy, gdy we mnie świeci słońce.

Jakie mogą być atmosfery? Jaki może być klimat?
Nigdy nie biały, nigdy nie czarny. Nigdy nie całkiem smutny, radosny, wzruszony, pełen złości. Nie. Wszystko miesza się zawsze w nigdy nie powtórzonych proporcjach.

Chciałabym, by każdy zdawał sobie sprawę, że wszystkie osoby wokół niego są otoczone bańką swoich odczuć i przeżyć.
Piękna jest taka wyrozumiałość wobec innych. I wobec siebie.

***
Codziennie wpadam do innej studni, do innego jeziora.
Codziennie płynę.
Codziennie w innej wodzie.
To nie ja wybieram, nie ja.
Płynę czasem z prądem, czasem wbrew.
Często stoję w miejscu.

Lubię fale, które wzbudzasz.
Fale, które wzbudzasz, piękna osobo płynąca obok.
Razem raźnej.
Woda umiejętnie miesza klimaty.
Potrafi to.




poniedziałek, 9 lipca 2018

Co niesie szczekanie psa

Siedzę przy oknie, bo jeszcze nie chcę spać. Mimo, że znużenie daje o sobie znać, siedzę i słucham, jak szczeka pies. Nawet nie wiem, do kogo należy to zwierzę i dlaczego szczeka ile sił w płucach.
Kiedyś siedziałam tu z innymi zmartwieniami w głowie, z innymi ludźmi w myślach, z innymi zachwytami i obawami. Świat wydawał się większy, ja byłam naiwniejsza. Kochałam rodzinę i cały świat, lecz nie kochałam żadnych konkretnych ludzi wokół. To zaskakujące, jak skrajnie inny był wtedy dla mnie świat! I nagle mija rok, dwa, pięć, dziesięć, piętnaście i minie jeszcze wiele, a i tak w wakacyjny wieczór usiądę kiedyś i posłucham jak szczeka pies. Może ten sam, podstarzałym głosem, a może jego następca. Świerszcze też będą głośne, bo wciąż będą sobą. Będą żyły tu i teraz i będą spełniały własne zadania. Taki jest świat. Świat się dzieje, a nasz świat wewnętrzny  dzieje się równolegle. Ten pierwszy nic sobie nie robi z drugiego, ale drugi - jak widać, czasem usiądzie przy oknie i posłucha jak w pierwszym szczeka pies.
Wszystkie te wyobrażenia o sobie i o świecie w przyszłości - nie sprawdziły się. Okazało się bowiem, że na wszystko wpływa nieprzewidywalny Bóg i jeszcze bardziej nieprzewidywalni ludzie.
Kiedyś nie wiedziałam, że Bóg okaże się rzeczywiście żywą osobą w moim życiu, która ma coś do powiedzenia. Ba! Ma do powiedzenia wszystko, bo w Jego rękach jestem. Kiedyś tego nie wiedziałam, że, gdy będę dorosła, będę do Niego należeć. Że go odnajdę, że będę Go ciągle szukać, że będzie ingerował w moje życie i będę mieć w nim Przyjaciela. Nie wiedziałam, że będzie On realnie wychodził poza mój wieczorny paciorek. Kiedyś też, kiedy nie wiedziałam, jak wielki wpływ na moje życie będą mieli inni ludzie, nie zdawałam sobie sprawy, że tylu ich poznam. Nie wiedziałam, że tak różnorodni mogą być i że tak mocno będę wchodzić z nimi w relacje. Nikt nie powiedział mi, że każda z tych relacji wpływa nieodwracalnie na wewnętrzny świat. Nikt nie powiedział, a mimo wszystko to tak bardzo się działo i dzieje.
A pies nadal szczeka, nieświadomy, jak wiele światów wewnętrznych go otacza. Kojarzy właściciela i jego rodzinę, o których wie, że mogą dawać jedzenie i pogłaskać za uchem. Taka wiedza mu wystarczy.
Ciekawe, ile jeszcze przyokiennych nocnych przystanków mnie w życiu czeka...
Nie wiedziałam kiedyś, że moje wizje, marzenia i odczucia, to coś, czego nie ma w każdym człowieku. Byłam pewna, że ludzie, którzy przecież mają oczy i inne zmysły, odbierają te miliony bodźców i przetwarzają umysłem i duszą. Potem okazało się, że tak nie ma. Okazało się, że niektórzy żyją tylko po to, by codziennie bez zastanowienia karmić swojego psa, który równie mechanicznie będzie szczekał po nocach. Wyszło więc na to, że niektórzy nie wykształcili lub stracili swój świat wewnętrzny, który przez psa zlał się w ten zwykły ogólny świat.
Później jeszcze wyszły na jaw inne sprawy. To, że mało jest uczciwych ludzi, to, że nie ma sprawiedliwości, to, że mało kto docenia starania innych, to, że łatwo jest dać się wykorzystać i to, jak wieloma osobami rządzą pieniądze. To, że cnoty są deptane, a mimo to nadal chcę o nie walczyć.
Tak bardzo przez wszystkie lata zaskakiwał i rozczarowywał świat. Ten ogólny, ten własny wewnętrzny i wewnętrzne światy ludzi wokół. Okazało się, że nie da się zakochać w kimś na siłę, jeśli nawet bardzo się chce, a zakochuje się w tych, którzy nie chcą nas. Czas pokazał, jak bardzo cierpliwym trzeba być w cykliczności życia i jak bardzo światy wewnętrzne nie interesują świata i innych ludzi. Przez wszystkie lata ukazały się też wielkie i piękne prawdy: siła i nieskończoność przyjaźni, o którą się dba, sens walki z grzechem, którą z Bogiem się wygrywa, doskonalenie się mocy w naszej słabości, oddanie się wielu ludzi dla innych, wielkie pokłady bezinteresowności, nieocenioną wartość rodziny oraz to, że - choć niewiele - są osoby, które korzystają ze zmysłów.
Pies nadal szczeka i słyszę świerszcze, tak jak w noc, gdy miałam pięć lat i spałam na materacu u babci. Jak wtedy, gdy czułam się w stu procentach kochana i bezpieczna. Wtedy, gdy jedynym zmartwieniem było to, czy babcia zrobi na śniadanie ulubioną jajecznicę i czy będzie się z kim bawić.
To intrygujące, jak wiele domowości niesie w sobie szczekanie psa.
On chyba o tym nie wie...

Orkiestra nurtu rzecznego

Czas to z jednej strony coś niewidzialnego i nieuchwytnego, coś co mogłoby stanowić definicję abstrakcji i antonim namacalności. To coś, co ...