Guzik wiemy.
Razi mnie, ciekawi i zastanawia to, co obserwuję, To, co powszechnie widzę, czego doświadczam.
W mieście i na wsi. W pracy i na uczelni. Na bardzo nieoficjalnych, przyjacielskich spotkaniach. We wspólnocie. W rodzinach. WSZĘDZIE.
Ludzie! Jak bardzo my się nie znamy!
Jest mi niedobrze, kiedy widzę tę ogromną powierzchowność!
To, co teraz tutaj pisze, jest dla mnie bardzo ważne. Codzienne.
Nie mogę zrozumieć ludzi.
Jesteśmy w błędnym kole. W kole, które sami napędzamy.
NIE ZNAMY INNYCH I NIE DAJEMY SIĘ POZNAĆ.
Nie znają się przyjaciele, nie znają się małżonkowie. Nie znają się wzajemnie bliskie sobie osoby. Pomijam tu sąsiadów, oficjalne stosunki międzyludzkie, bo tam wchodzenie w swoje tożsamości nie jest wymagane. W niektórych sytuacjach jest wręcz niestosowne.
Patrzę teraz na wszystkie najbliższe znajomości.
Nienawidzę uczucia, gdy znając kogoś od dłuższego czasu, wciąż nie wiem, z kim rozmawiam.
Chłopak wyrzuca dziewczynie, że nie jest nim zainteresowana, chociaż on tak się stara. Jak się stara? Dziewczyna nie może prawdziwie pokochać kogoś, kogo nie zna.
Tylko pustym osobom wystarcza częste spotykanie się, kwiatki "bo trzeba" i jakieś puste zainteresowanie.
Wiedz, z kim spędzasz czas! Najpierw jednak - dowiedz się kim sam jesteś!
To jest sedno.
Nie można być blisko z drugą osobą, nie znając siebie.
Kiedy znasz siebie, masz życie wewnętrznie, przeżywasz wszystko głęboko - wiesz, jak poznawać drugą osobę, na co zwracać uwagę, o co pytać, o czym rozmawiać.
Wiecie co? Nie potrafię zbliżyć się do drugiej osoby, która myśli, że wie kim jestem, a ja wiem, że ona nie ma o mnie pojęcia. Kiedy widzę, że wcale nie chce mnie poznać, a co ważniejsze - nie daje poznać siebie.
Nie ufam ludziom, którzy, będąc już w bliskiej relacji, nigdy nic o sobie nie mówią. Którzy, nie mają przemyśleń, którzy nie potrafią się niczym podzielić. Nie lubię nie znać czyjejś wrażliwości.
A właśnie! WRAŻLIWOŚĆ.
Nam, ludziom wrażliwym, jeszcze trudniej rozmawia się z kamieniami. Paradoksalnie, sami się nimi stajemy, bo przecież nie wypada tak wszystkiego przeżywać, a co dopiero o tym gadać.
Czasem myślę, ilu wokół mnie ludzi, którzy mogliby podzielić się nieopisanym pięknem, ale nie robią tego, bo się boją, bo myślą, że nie mieliby odbiorców, że zostaliby wyśmiani, bo nie ma czasu, bo nie ma okazji, bo wszystko w pośpiechu, ciągle oficjalnie. Może warto takie sytuacje inicjować, stwarzać je...
I żyje się tak, na jedno cześć i jeden uśmiech z obcymi. I czyta nagłówki o samotności, o nawale samobójstw, o nieumiejętności rozmowy i rekordach depresji. Jesteśmy wśród tylu ludzi na dnie osamotnienia.
A tak uwielbiam zakochiwać się w czyjejś duszy. W czyimś myśleniu, wrażliwości. W tym, co mówi. W tym, jak to wyraża i w jakich momentach to robi. W tym, jak decyduje i czym żyje.
Uwielbiam zakochiwać się w ludziach z charakterem, z własnym ja. Uwielbiam kochać osobowości. Odkrywać je. Jedną z moich największych pasji jest odkrywanie tych osobowości. Doceniam wszystkie szczegóły w sposobie bycia, w podejściu, w reagowaniu, w odczuwaniu rzeczywistości.
Często obserwuję chłopaków, którzy chodzą zawiedzeni, bo dziewczyna nie chce z nimi być, nie jest nimi zainteresowana. Najczęściej jest tak, że ona nie wie, kto chce z nią być.
Wszyscy chodzą opakowani w swoje ciała, które teraz wyglądają tak, a za 40 lat będą wyglądały zupełnie inaczej. I co z tych ciał?
Jesteś miły i kulturalny? To dużo mówi, lecz cóż z tego? Masz pasję? Co z tego, jeśli ktoś nie wie, jak nią żyjesz, co ci daje, czym dla ciebie jest? Tyle przeżyłeś w życiu, masz swoje poglądy, wartości. Co z nich, skoro sam dla siebie nie potrafisz ich zwerbalizować. Często nawet sobie ich nie uświadamiasz. Kim jesteś? Momentami sam nie wiesz. Ciągle się wycofujesz.
Nie dość, że jesteś opakowany w ciało, jak każdy, bo to wynika z bycia człowiekiem, pakujesz się jeszcze w pozory, w maski. Pchasz się na siłę w kąty, unikasz rozmów.
Unikasz, bo nikt nie chce słuchać. Nikogo nie interesuje kim jesteś.
Fajna sąsiadka - bo cicha.
Niezła dziewczyna - bo atrakcyjna.
Wspaniała kobieta - bo własnymi siłami dotarła do wysokiego stanowiska.
Cudowny facet - bo taki wykształcony i chyba ma poczucie humoru.
Fajna babcia - bo czasem rzuci pięć dych.
Kochana koleżanka - bo raz na jakiś czas udaje, że interesuje ją, co u mnie.
Dobra siostra - bo pożycza ciuchy.
Tak naprawdę nie wiesz, o kim mówisz.
Tak bardzo chciałabym otoczyć się prawdziwymi ludźmi. Takimi, którzy nie boją się tego, kim są. Kiedyś tak było. W piaskownicy. Na placu zabaw.
Ja chcę znowu do piaskownicy.
Chcę prawdziwie kochać - prawdziwych ludzi.
Dzielić się przeżyciami - ubogacając się czyimiś.
Zachwycić się kimś, kto pozwoli się poznać.
Co jest piękne? Piękne jest to, że takie osoby są.
Umiem się zakochać, bo zakochałam się w wielu osobowościach. W kilku najbardziej. Będę je kochała już na zawsze, bo taka jest miłość. Mogą nawet o tym nie wiedzieć, ważne, że wiem ja.
Wtedy aż chce się żyć. Widzi się, że słowa o pięknie świata nie są tylko idyllicznym marzeniem.
Zakocham się jeszcze w wielu, ale tylko wtedy, gdy zachwyci mnie ich treść.
Tylko wtedy, gdy ktoś da mi kluczyk.
Znudziły mnie okładki.
Wkurzają mnie okładki.
***
Nigdy nie chodzi o to, by być wylewnym i jednocześnie wścibskim wobec każdego. Jak we wszystkim w życiu, liczy się wyczucie. Indywidualne podejście. Nie każdy zostanie przyjacielem każdego i nie zawsze ludzie będą do siebie pasować, ale warto otwierać wiele okładek, by przekonać się, która treść do nas pasuje i do której pasujemy my. Najpiękniejszą formą miłości jest czysta, bezinteresowna przyjaźń, ale przecież... co ja się będę narzucać... Nie narzucaj się nigdy. Umrzesz na samotność.