Czy stoi w zachwycie i obserwuje z tęsknotą?
Czy promieniami próbuje opleść wszystkie przeszkody, by dotarły aż do globu?
Czy w bólu tęsknoty zachwyca się wzruszone, a tęskniąc tak wyostrza wzrok?
Wyostrza, jakby ostrością tą miało przebić Księżyc.
Cóż to za bohater? Stoi, przeszkadza i świeci. Świeci cudzym światłem.
Niby piękny, a fałszywy. A bez życia. Tak stwierdzono.
Za nim życie jest prawdziwe, które - choć niszczone - tętni!
Cóż za celebryta w szarym płaszczu?
Nie oddycha, nie pulsuje, nie ma nic, co z życia wzięte.
Ale stoi, afiszuje się. I zasłania.
A co, gdy to Słońce nie widzi Ziemi?
Przez tę chwilę.
Może tyle krnąbrnych wieków już je siłą zniechęciło?
Siłą rzeczy.
Siłą przygnębienia. A wysyła je co dzień.
Może jednak Słońce widzi piękno Ziemi, gdzieś ukryte?
W sercach Ziemian, tych wybranych?
Może je aż tak przenika?
Chociaż może klęka przed Księżycem i dziękuje mu za łaski zasłonięcia, przez tę chwilę. Odpocznienia.
Czy Słońcu chce się jeszcze żyć? Patrząc na nas.
A niech tylko mrugnie - umrzemy.