Taka zwykła niby książeczka. Wpadła do rąk szalenie przypadkowo.
Leży na półce, przede mną 8 godzin jazdy, wezmę.
Wzięłam nie wiedząc, o czym jest.
Książeczka niemal rozpada mi się w dłoniach. Malutka, niepozorna, stara.Leży na półce, przede mną 8 godzin jazdy, wezmę.
Wzięłam nie wiedząc, o czym jest.
Wydanie z 1965 roku. Egzemplarz mocno wyeksploatowany.
Zachęca.
Czytam.
Analiza literacka "Medalionów" Zofii Nałkowskiej.
Przed analizą (do której nawet nie doszłam) znajduje się opis życia autorki.
Nie nazwę go życiorysem, bo nie jest nim do końca.
Urozmaicony cytatami Zofii Nałkowskiej tekst wydał mi się szalenie autentyczny.
Nawet nie wiem, kiedy go przeczytałam.
Niesamowity tekst.
Ja pozostając sobą, odczytałam z niego to, co między wierszami.
Ile ludzi potrafi był w jednym człowieku!
To imponujące!
Zofia jako dziewczynka wychowana była wśród naukowców, myślicieli, ludzi światłych, mądrych. Była pewna, że cały świat taki jest, że każdy człowiek myśli...
Rzeczywistość wojny, gdy dorastała odmieniła ją totalnie.
Twierdzi, że utwory, które pisała przed odmianą są jej obce. Czuje, jakby pisał je ktoś inny.
Nie o tym jednak chcę mówić.
Skupiam się dziś na postawie autorki sprzed przemiany.
Niesamowity sposób myślenia i niesamowity rodzaj miłości.
Pisałam już, że miłość jak tęcza ma wiele barw i nieskończoną ilość odmian.
Każda relacja jest inna. Jak płatki śniegu. Cudowna, niepowtarzalna.
Poruszyła mnie relacja młodej Zosi z jej tatą.
On, mądry człowiek znający rzeczywistość pozwalał jej żyć wyobrażeniem o pięknym świecie.
Piękno w świecie jest, ale jego dobitna szarość i brutalność często nam je tuszuje. On szczęśliwy, że jego córka patrzy jeszcze naiwnie po dziecięcemu, nie chciał odbierać jej zachwytu. Na pewno czuł, że przyszłość pokaże jej prawdę, może ją to zaboleć. Ból tak czy tak miał nadejść, ale on próbował odsuwać w czasie ten moment.
O jakiejkolwiek głupocie, cierpieniu, nieodpowiedzialności i bólu Zosia dowiadywała się z czytanych książek.
Jedne z piękniejszych słów, jakie ostatnio przeczytałam:
"Ojciec rozmawiał ze mną jak z kimś dorosłym, o wszystkim, o czym chciałam. Gdy coś w życiu lub książkach gniewało mnie lub doprowadzało do łez, jemu robiłam o to wyrzuty. I on godził się na tę rolę, brał jakby przede mną odpowiedzialność za świat."
Zofia Nałkowska O sobie. Wiadomości Literackie 1929, nr 47.
Pisarka płynnie zaczęła zderzać się z prawdziwym życiem. Najpierw napotykała zło w książkach, potem małymi etapami w realnym życiu. A ojciec?
Ojciec stał się dla niej amortyzacją uderzeń. Brał "na klatę" to, czego ona nie rozumiała, co ją oburzało i potrafił brać za to odpowiedzialność, choć żadnej jego winy w tym nie było.
Potrafił słuchać. Z troską przy niej trwać.
Tak własnie odnalazłam ostatnio kolejny mieniący się kolor miłości.
Cudownej, niepowtarzalnej i bezcennej miłości.
To własnie jest prawdziwa męskość...
To, że nie widzisz wokół siebie dobra i miłości, nie znaczy, że one nie istnieją.
To, że niebo jest zachmurzone, nie znaczy, że gwiazdy nad chmurami nie spadają.
To, że niebo jest zachmurzone, nie znaczy, że gwiazdy nad chmurami nie spadają.