W tak różnych ludziach – różnej rasy, różnej narodowości,
różnego usposobienia, wieku i sposobu bycia – widzę wielkość. W większości z
nich widzę ogrom niewykorzystanego potencjału. Wielu ludzi wymaga od siebie
tyle, by przeżyć, z dnia na dzień, zarobić, by móc wydać zarobione pieniądze na
utrzymanie. Na rozrywkę też wydają. Na sobotni alkohol, by upić się do
nieprzytomności. Niektórzy wymagają od siebie trochę więcej. Wymagają od siebie
pięknej sylwetki, dbania o pozycję w społeczności, w której się obracają, w
miarę zdrowego trybu życia, który znają z reklam i trochę rozrywki na wyższym
poziomie – wyjechanie na tygodniowe wakacje z promocyjnej oferty last minute.
Tak mało jednak osób wymaga od siebie wielkich rzeczy. Tak mało osób!
Wielkie rzeczy są przecież naszym przeznaczeniem! Są proste, a jednak nie są łatwe.
Wielkie rzeczy są przecież naszym przeznaczeniem! Są proste, a jednak nie są łatwe.
Widzę te różnorodne osoby jak wyspy, które krążą po tej
samej wodzie, lecz nigdy nie mogą się spotkać. Każda tworzy swój ekosystem i
czerpie z zewnątrz to, czego potrzebuje. Nic poza tym. Nikt nie chce stworzyć
jednego stabilnego lądu. Litego gruntu.
Patrzę na rozmawiających ze sobą ludzi w ciągu powszedniego dnia, obserwuję ich zachowania, gesty, słucham słów. Jestem świadkiem rozmów, które mają tak niskie cele. Budowanie własnej wartości przez czcze obmowy innych. Innych, czyli zawsze gorszych ode mnie. Narzekanie, by ktoś wreszcie docenił mój ból. Nieustanne ocenianie innych z nudów, nie mając pojęcia o tych, których się ocenia. Określanie ludzi słowami, którymi nie określiłabym zwierzęcia. Pełne rodziny, ojcowie, matki, dzieci, które w niedzielę pędzą do kościoła, idą i swoim słowem wkopują się w asfalt. Idą tak i topią się we własnym podłożu.
Niektórzy nazywają to brakiem kultury osobistej, inni – hipokryzją, jeszcze inni mówią, że ludzie to po prostu prostaki i tak to już jest. Trzeba się przecież przyzwyczaić.
Patrzę na rozmawiających ze sobą ludzi w ciągu powszedniego dnia, obserwuję ich zachowania, gesty, słucham słów. Jestem świadkiem rozmów, które mają tak niskie cele. Budowanie własnej wartości przez czcze obmowy innych. Innych, czyli zawsze gorszych ode mnie. Narzekanie, by ktoś wreszcie docenił mój ból. Nieustanne ocenianie innych z nudów, nie mając pojęcia o tych, których się ocenia. Określanie ludzi słowami, którymi nie określiłabym zwierzęcia. Pełne rodziny, ojcowie, matki, dzieci, które w niedzielę pędzą do kościoła, idą i swoim słowem wkopują się w asfalt. Idą tak i topią się we własnym podłożu.
Niektórzy nazywają to brakiem kultury osobistej, inni – hipokryzją, jeszcze inni mówią, że ludzie to po prostu prostaki i tak to już jest. Trzeba się przecież przyzwyczaić.
A co z potencjałem, który jest w każdym z nich? Potencjałem,
który nawet ludzka słabość nie jest w stanie zabić. Zabija go tylko obojętność
i brak wymagania od siebie. Brak chcenia.
Gdyby tylko te skrawki dobroci i piękna, które widzę w
każdej osobie, podlać, dostarczyć im światła i uwagi, wszyscy bylibyśmy lepszą
wersją siebie. Tam, gdzie kończy się egoizm, zaczyna się rozwój.
Nasze małe światy, w których żyjemy, to wszystko , co mamy.
Więcej mieć nie będziemy. Nie możemy żyć jednocześnie w każdym miejscu i
czasie. Jesteśmy tu, gdzie jesteśmy i tu właśnie mamy wymagać od siebie, by być
lepszym. By być dla innych. To tu nas powinno być stać na przemyślane i mądre
słowa, na delikatność, empatię, szczery uśmiech, który przecież tak dużo daje.
To tu powinniśmy wymagać od innych, by wychodzili poza swoje horyzonty.
Zwierzęta nigdy nie staną się ludźmi, dlaczego więc ludzie tak łatwo zniżają się do zwierzęcego poziomu?
Zwierzęta nigdy nie staną się ludźmi, dlaczego więc ludzie tak łatwo zniżają się do zwierzęcego poziomu?
Czasami wielki obraz potrzebuje dwóch haczyków, by móc
prosto wisieć. Wielkie dzieła, by móc zaistnieć w całej swojej okazałości i być
inspiracją dla innych potrzebują wsparcia.
Dobrze jest być takim haczykiem. Inspiracją.
Czasem trzeba się zaangażować, szukać okazji, by być wbitym w ścianę, nawet bolesnym uderzeniem. Warto być haczykiem, by kiedyś zostać kustoszem żywej, niepowtarzalnej wystawy.
Czasem trzeba się zaangażować, szukać okazji, by być wbitym w ścianę, nawet bolesnym uderzeniem. Warto być haczykiem, by kiedyś zostać kustoszem żywej, niepowtarzalnej wystawy.