środa, 22 sierpnia 2018

Dwa haczyki, wiele oczu


W tak różnych ludziach – różnej rasy, różnej narodowości, różnego usposobienia, wieku i sposobu bycia – widzę wielkość. W większości z nich widzę ogrom niewykorzystanego potencjału. Wielu ludzi wymaga od siebie tyle, by przeżyć, z dnia na dzień, zarobić, by móc wydać zarobione pieniądze na utrzymanie. Na rozrywkę też wydają. Na sobotni alkohol, by upić się do nieprzytomności. Niektórzy wymagają od siebie trochę więcej. Wymagają od siebie pięknej sylwetki, dbania o pozycję w społeczności, w której się obracają, w miarę zdrowego trybu życia, który znają z reklam i trochę rozrywki na wyższym poziomie – wyjechanie na tygodniowe wakacje z promocyjnej oferty last minute. Tak mało jednak osób wymaga od siebie wielkich rzeczy. Tak mało osób!
Wielkie rzeczy są przecież naszym przeznaczeniem! Są proste, a jednak nie są łatwe.
Widzę te różnorodne osoby jak wyspy, które krążą po tej samej wodzie, lecz nigdy nie mogą się spotkać. Każda tworzy swój ekosystem i czerpie z zewnątrz to, czego potrzebuje. Nic poza tym. Nikt nie chce stworzyć jednego stabilnego lądu. Litego gruntu.
Patrzę na rozmawiających ze sobą ludzi w ciągu powszedniego dnia, obserwuję ich zachowania, gesty, słucham słów. Jestem świadkiem rozmów, które mają tak niskie cele. Budowanie własnej wartości przez czcze obmowy innych. Innych, czyli zawsze gorszych ode mnie. Narzekanie, by ktoś wreszcie docenił mój ból. Nieustanne ocenianie innych z nudów, nie mając pojęcia o tych, których się ocenia. Określanie ludzi słowami, którymi nie określiłabym zwierzęcia. Pełne rodziny, ojcowie, matki, dzieci, które w niedzielę pędzą do kościoła, idą i swoim słowem wkopują się w asfalt. Idą tak i topią się we własnym podłożu.
Niektórzy nazywają to brakiem kultury osobistej, inni – hipokryzją, jeszcze inni mówią, że ludzie to po prostu prostaki i tak to już jest. Trzeba się przecież przyzwyczaić.
A co z potencjałem, który jest w każdym z nich? Potencjałem, który nawet ludzka słabość nie jest w stanie zabić. Zabija go tylko obojętność i brak wymagania od siebie. Brak chcenia.
Gdyby tylko te skrawki dobroci i piękna, które widzę w każdej osobie, podlać, dostarczyć im światła i uwagi, wszyscy bylibyśmy lepszą wersją siebie. Tam, gdzie kończy się egoizm, zaczyna się rozwój.
Nasze małe światy, w których żyjemy, to wszystko , co mamy. Więcej mieć nie będziemy. Nie możemy żyć jednocześnie w każdym miejscu i czasie. Jesteśmy tu, gdzie jesteśmy i tu właśnie mamy wymagać od siebie, by być lepszym. By być dla innych. To tu nas powinno być stać na przemyślane i mądre słowa, na delikatność, empatię, szczery uśmiech, który przecież tak dużo daje. To tu powinniśmy wymagać od innych, by wychodzili poza swoje horyzonty.

Zwierzęta nigdy nie staną się ludźmi, dlaczego więc ludzie tak łatwo  zniżają się do zwierzęcego poziomu?
Czasami wielki obraz potrzebuje dwóch haczyków, by móc prosto wisieć. Wielkie dzieła, by móc zaistnieć w całej swojej okazałości i być inspiracją dla innych potrzebują wsparcia.
Dobrze jest być takim haczykiem. Inspiracją.
Czasem trzeba się zaangażować, szukać okazji, by być wbitym w ścianę, nawet bolesnym uderzeniem. Warto być haczykiem, by kiedyś zostać kustoszem żywej, niepowtarzalnej  wystawy.

niedziela, 5 sierpnia 2018

Korespondencja


Trudna bywa korespondencja ze samym sobą. Często towarzyszy nam dziwne odczucie, gdy czytamy swoje przemyślenia sprzed lat, miesięcy, czy nawet dni. Często bywa też tak, że zupełnie inaczej wyobrażamy sobie nasze myślenie, które będziemy mieć kiedyś, po czym okazuje się, że po czasie jesteśmy jeszcze inni. Nie da się przewidzieć siebie na zaś. Nie da się. Zbyt dużo wydarzeń, miejsc i ludzi nas otacza. To wszystko jest tak żywe, plastyczne i ruchome, że wpływa na nas przestrzennie, od wielu stron jednocześnie.
Trudno jest tak pogadać ze sobą z kiedyś. Trudno to zrozumieć, bo codziennie mamy inne oczy, inne uszy. A wszystko przecież odbieramy polisensorycznie, ciągle.
Czy skupiać się tylko na tym, kim jestem teraz?
Bynajmniej.
Czasem w danym momencie działam pod wpływem emocji, humoru, pogody, zmęczenia i wielu innych, jakże nieważnych, czynników. Warto zawsze starać się być całością siebie. Przecież to doświadczenia nas tworzą. Zawsze jesteśmy całością złożoną z wielu elementów. Elementy dochodziły i dochodzą z czasem. Nie mogę rozmyślać nad trudną czy bolesną częścią siebie, swojej historii z przeszłości, bo to rozdrapywanie ran, jednak nie mogę też zapomnieć tego, co przyniosły te sytuacje. Czego mnie nauczyły.
Cnoty i wartości też powinny być niezmienne. I miłość. Obecność tego wszystkiego musi być stała, a jedyne zmiany, jakie ich dotyczą, to rozwój i rozrost.
Dzisiaj nie wiem już, dlaczego byłam jakaś wczoraj i nie wiem, jaka będę jutro. Nie wiem, ile mogę znieść, ile przetrzymać. Nie wiem, ile siły we mnie drzemie, a ile poddania się. Czasami, kiedy leżę na łopatkach, okazuje się, że są one dobrą trampoliną do odbicia się.
Pustynia dużo zmienia. To jasne. Tu, na pustyni, już dobitnie trudno się komunikować ze sobą samym. Gdy trudności przerastają ciało i psychikę, nagle otwierają się przed oczami własne, nieznane dotąd strony. I tak ma być. I o to chodzi.

Dzisiaj napiszę do siebie list, w którym powiem sobie, że mam być wdzięczna za każdą pustynię. Za każde wyzwanie.
Brzmi banalnie, ale dopóki nie odczuje się pieczenia pleców od uderzenia biczem, nie da się tego bicza dobrze opisać. Dobrze go poznać. Warto doświadczać.
Myślimy słowem, a słowa mają moc. Czasem warto je spisywać, by mieć wgląd we własną ewolucję. Dlatego piszę. Lubię potem wchodzić w trudność korespondowania ze sobą samą. W czasie. Po czasie. Zmierzenie się ze wstydem lub dumą. O, albo nawet wszechobecną obojętnością. Lubię to uczucie, tę niepewność i ciekawość odnośnie tego, co będę chciała opisać za rok lub za dwadzieścia lat. Oby to była korespondencja budująca. Twórcza i dobra.
Jestem zwykłym, kruchym człowiekiem, który nie ma nic, a który dać może tylko niedoskonałą miłość. I takim właśnie człowiekiem będę do końca, a to co będzie przynosiło życie przyjmę najlepiej jak potrafię. I może opiszę?
Najtrudniej wysłać list do siebie. Najtrudniej też odczytać taki list. Najtrudniej wejść w siebie, zobaczyć, co się zastało i napisać sprawozdanie. Przeanalizować to, wyciągnąć wnioski i iść dalej.
Jak to dobrze, że jest tylu pięknych ludzi wokół. Dobrze, że nie tylko ze sobą możemy korespondować. Jak to dobrze, móc kochać rozmowę. Jak to dobrze wymieniać się listami. Historiami.

Orkiestra nurtu rzecznego

Czas to z jednej strony coś niewidzialnego i nieuchwytnego, coś co mogłoby stanowić definicję abstrakcji i antonim namacalności. To coś, co ...